Wtorek upłynął pod znakiem Beethovena i pana prezydenta. Pan prezydent został wczoraj skrytykowany za to, że:
Zaprosił dwóch panów gejów do Polski, i to nie jakichś losowych gejów, tylko tych, co zawsze.
Zalecił im uczestnictwo w festiwalu muzyki poważnej, czym dał wyraz ohydnym uprzedzeniom (stereotyp geja-melomana; brrr!).
Wysłał im uprzejmy list.
Yyyy... i jeszcze za to, że, jak się okazało, nie zaprosił panów gejów, a rutynowy list z podziękowaniem za kartkę świąteczną wysłała nie mniej rutynowa kancelaria.
Morał A:
Naprawdę ciężko jest być w Polsce prezydentem.
Morał B:
Jak Poczta Polska nie działa, to jest źle, ale jak działa, to jest jeszcze gorzej.
Miałem jeszcze morał o kiju, który ma dwa końce, ale się wystrachałem, bo jakby Robert Biedroń ten tekst dopadł, toby wyciągnął zeń Bóg wie jakie wnioski.