Czy kowalczykomania zastąpi nam małyszomanię? Dziś za wcześnie jeszcze powiedzieć. Adam Małysz bowiem znów też zabłysnął pod koniec sezonu. Wszystko zależy więc od tego z jakich pozycji oboje zawodnicy wystartują w przyszłym sezonie.
Nie ulega jednak wątpliwości, że Justyna Kowalczyk ma potencjał, by zostać nowym bohaterem narodowym. By ludzie zapałali gorącym uczuciem do takiego, nie wystarczą same sukcesy sportowe. Potrzebny jest pewien format człowieka. Małysz dostał dodatkowe punkty u Polaków za skromność, która my sobie wyjątkowo cenimy, czasem wręcz przeceniamy. Justyna Kowalczyk również zachowuje się bardzo skromnie, co więcej, nie jest to skromność udawana, ona jest bardzo naturalna. Dlatego są spore szanse, że będziemy mieć do czynienia z wybuchem kowalczykomanii.
>>> Przeczytaj o triumfie Justyny Kowalczyk
Tym bardziej, że w Polsce wciąż panuje głód na bohaterów narodowych. Chcielibyśmy, by Polska była firmą produkującą znanych i cenionych ludzi na całym świecie. Tyle, że z drugiej strony mamy tendencje do zdejmowania własnych bohaterów z piedestału. Przypadek Lecha Wałęsy nie jest wyjątkiem. Polacy szukają kryształowego bohatera, którego prototypem jest papież Jan Paweł II, będący poza wszelkimi podejrzeniami. I tak inne podobnej wielkości narody mają znacznie więcej od nas bohaterów, nie tylko dlatego, że ci bohaterowie więcej dokonali niż polscy ale dlatego, że tych bohaterów się szanuje. O de Gaulle we Francji mówić źle nie należy, choć wielu się naraził i wielu go za życia krytykowało.
Przy okazji popularności Justyny Kowalczyk warto też pamiętać, że gwiazdy sportowe nie zastąpią nam prawdziwych bohaterów narodowych. Historia pokazuje, że są to sezonowi bohaterowie. Nie stawia się im pomników. Są bohaterami tak długo jak wygrywają. Całymi pokoleniami Polacy będą pamiętać tych, którzy lepiej umeblują im życie. Wszystko jedno czy duchowo czy materialnie. Sportowcy nie meblują nam życia. Bywają tylko kwiatkiem do biało-czerwonej flagi.