Niezadowolenie łączące się z układaniem list wyborczych jest rzeczą naturalną w każdej partii. Wszędzie są jakieś grupy kontestujące wskazania kierownictwa. Ale jeżeli chodzi o sytuację w Prawie i Sprawiedliwości to widać, że tam ludzie, którzy potrafili odnieść sukces i tym samym poprawiać notowania partii - jak np. Marcin Libicki - nie mogą być pewni swojego miejsca w partii. To stała tendencja - przykład Libickiego pokazał, że w tej sprawie niewiele się zmieniło.

Reklama

Jednak nie sądzę, by to doprowadziło do poważniejszych objawów sprzeciwu wobec polityki prezesa PiS. Raczej na zasadzie taktyki salami partia co jakiś czas będzie się pozbywała osób, które mimo swoich zasług są zagrożeniem dla lokalnych wewnątrzpartyjnych konkurentów.