Zdaniem polityka, artykuły te godziły w jego dobre imię, ponadto z ich powodu został pozbawiony możliwości sprawowania powtórnie funkcji posła PE. Sąd zajmie się sprawą w przyszłym tygodniu.

Reklama

Libicki po tym, jak wskutek prasowych informacji o jego rzekomej współpracy z wywiadem PRL, nie znalazł się na liście kandydatów PiS do Parlamentu Europejskiego, wystąpił o autolustrację i odszedł z partii. W lutym sąd uznał, że Libicki złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne oraz że nie był świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa.

Marcin Libicki zapowiedział, że do czasu wydania prawomocnego wyroku w jego sprawie nie będzie udzielał żadnych komentarzy.

"Moja sprawa ma szanse na powodzenie, bo, przypomnę, proces o zniesławienie wygrali z inną gazetą Hanna i Tomasz Lis. Dostali kilkaset tysięcy za kilka szkalujących zdań" - powiedział.

Adam Pawłowski, redaktor naczelny dziennika "Polska Głos Wielkopolski" powiedział PAP, że publikacje były oparte na dokumentach historycznych oraz wypowiedziach ekspertów.

"Przedstawialiśmy w nich także stanowisko pana Marcina Libickiego. O tym, że nie kandydował on w wyborach do Parlamentu Europejskiego zdecydowały władze PiS, opierając się na stanowisku powołanych przez siebie komisji. Nie widzimy uzasadnienia do kierowania pod naszym adresem żądań odszkodowań. A domaganie się tak wysokich sum można traktować jako próbę odstraszania mediów przed interesowaniem się bliżej sprawami polityków, których wolą oni nie ujawniać" - powiedział Pawłowski.

Sąd zacznie badać sprawę 30 września. Strony powołały na świadków m.in. Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę i Adama Lipińskiego.

Reklama

Poznański adwokat Mariusz Paplaczyk powiedział PAP, że Libickiemu może być bardzo trudno udowodnić przed sądem zależność pomiędzy artykułami prasowymi a szkodą w postaci utraty miejsca w PE, które musiałby zdobyć w trakcie wyborów. Zwrócił też uwagę na znaczącą wysokość żądanej przez Libickiego kwoty.

"W polskim systemie prawnym, inaczej niż to jest w tradycji anglosaskiej, obowiązuje zasada miarkowania odszkodowania. Ponadto musi istnieć bezpośredni związek przyczynowy pomiędzy zdarzeniem a szkodą. Nie wiem, czy Marcinowi Libickiemu uda się udowodnić, że to właśnie działanie gazety miało wpływ na to, że nie został wybrany europosłem" - powiedział PAP Paplaczyk.

Jak dodał, sąd będzie musiał rozstrzygnąć na ile informacje podane przez gazetę były rzetelne i na ile były zachowane standardy dziennikarskie.

Na początku września Rada Etyki Mediów uznała artykuły poświęcone Libickiemu w "Polsce - Głosie Wielkopolskim" za zamierzone ataki.

Libicki wystąpił do REM o zbadanie kilkunastu publikacji prasowych, których autorzy, powołując się na materiały IPN, twierdzili, że Libicki współpracował w charakterze kontaktu operacyjnego z wywiadem i kontrwywiadem PRL.

W marcu Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował, że "Super Express" ma przeprosić Tomasza i Hannę Lisów oraz zapłacić im 250 tys. zł zadośćuczynienia za bezprawne i zawinione naruszenie ich dóbr osobistych.