Trudno mieć pretensje do lewicy, która zgłosiła do Trybunału Konstytucyjnego wniosek z pytaniem, czy wliczanie oceny z religii do średniej ocen jest zgodne z konstytucją. W państwie demokratycznym taka forma działania politycznego jest jak najbardziej na miejscu. Na razie jednak dokument okazał się nie spełniać wymogów formalnych, ponieważ nie podpisało się pod nim wymaganych 50 posłów. TK odroczył więc bezterminowo decyzję w tej sprawie.

Reklama

>>> Giertych szydzi z porażki SLD w sprawie religii

Jak do tej pory przyjmuje się, że religia jest przedmiotem szkolnym. Tym samym wystawianie z religii stopnia oraz wliczanie go do średniej jest oczywiste. Tak bowiem funkcjonuje szkoła. Jeśli szkoły tylko użyczałaby sal nauczycielom prowadzącym ten przedmiot, wówczas wystawianie jakichkolwiek ocen z religii nie miałoby sensu. Ale tak nie jest.
Ogromnym błędem jest utożsamianie typowego duszpasterstwa z przedmiotem religii. Na tych zajęciach dostarcza się tylko niezbędnej wiedzy. Oczywiście religia jest przedmiotem specyficznym, dlatego nie jest obowiązkowa. Ale skoro uczniowie decydują się uczestniczyć w tych zajęciach, to stopnie za ich pracę jak najbardziej im się należą. Pozostali uczniowie nie są pozbawieni dodatkowej oceny wliczanej do średniej, ponieważ mogą wybrać etykę.

Inną sprawą jest to, czy nauka religii w szkole spełnia społeczne oczekiwania. Ale nieporozumieniem jest dopatrywanie się w niej zamachu na demokrację. Państwo powinno ułatwić wszystkim to, by nie tylko przyjmowali wybrany przez siebie światopogląd, ale również umożliwić jego kształtowanie. Nietrafiona jest również argumentacja, że ocena z religii wliczona do średniej dyskryminuje osoby niewierzące. Jeśli mówimy o tolerancji, to zawsze trzeba mieć kogo tolerować. Dlaczego akceptacja ma działać tylko w jedną stronę, czyli w tym wypadku w stronę światopoglądu ateistycznego? Czy światopogląd religijny nie zasługuje na tolerancję?

Religia w szkole może być przecież także wykorzystana jako szansa zrozumienia i szukania porozumienia z innymi religiami. Jasne jest, że niebawem także w Polsce będziemy mieli społeczeństwo wieloświatopoglądowe. Niedługo obok chrześcijan pojawi się więcej muzułmanów oraz osób niewierzących. A jak inaczej będzie można uczyć dzieci poszanowania dla innych niż w szkole? Do zadań rodziców i nauczycieli należy to, by dzieci te różnice postrzegały nie jako zagrożenie, ale szansę na wzajemne wzbogacanie. Jeśli natomiast będzie się stwarzało atmosferę prześladowania, dzieci będą się zachowywały tak samo i zaczną być względem siebie agresywne.

Nie zapominajmy, że wybierając przedmioty maturalne, można również zdawać maturę z religii. Taka ocena jest przydatna na różnych kierunkach studiów, a na niektórych zupełnie niezbędna. Na uniwersytetach są wydziały choćby teologiczne, które przecież nie są przeznaczone tylko dla kleryków.

Co więcej, osoby żyjące w kręgu cywilizacji euroatlantyckiej bez znajomości Biblii czy podstaw teologii będą bezradne wobec otaczającej je kultury. Bez podstawowej wiedzy nawet w muzeum tacy ludzie będą czuć się zakłopotani. Nie będą w stanie odczytać np. żadnego płótna Rubensa, zagadką pozostanie dla nich Bach czy zrozumienie problemów oświecenia. Dobrze prowadzony przedmiot religii daje młodemu człowiekowi umiejętność odszyfrowania europejskiego kodu kulturowego. Oczywiście w prowadzeniu lekcji religii zdarzają się nadużycia. Nie wynika jednak z tego, że pomysł zrównania tego przedmiotu z pozostałymi – a tym samym wliczanie go do ogólnej średniej w szkole – był nietrafiony.