Leszek Gnoiński: Jesteś dyrektorem artystycznym Off Festiwalu. Czym się zajmujesz?

Artur Rojek: Jestem odpowiedzialny za całą część artystyczną – za dobór wykonawców, ich warunki pobytu. Za wszystko, co związane jest z organizacją, przygotowaniem terenu, postawieniem sceny i ochroną odpowiada Miejskie Centrum Kultury, współorganizator festiwalu.

Reklama

Jesteś znany, masz u ludzi kredyt zaufania – to musi pomagać w tworzeniu takiej imprezy.

Na pewno nie robię tego przez przypadek. Na tę pozycję i na te możliwości, jakie teraz mam, długo pracowałem. Poza tym jest to dosyć duża odpowiedzialność, a moje działanie będzie podlegało weryfikacji. Efekt końcowy, bez względu na to, czy będzie pozytywny, czy negatywny, odbije się na mojej osobie. Jestem na to przygotowany, choć trochę się stresuję.

Reklama

Ale spełnianie marzeń kosztuje…

Gdy chcesz realizować swoje marzenie, ryzyko przeważnie schodzi na plan dalszy.

Jaką rolę ma spełniać Off Festival?

Reklama

Chciałbym, aby na stałe wpisał się w mapę muzycznych imprez Polski. Ktoś mi ostatnio zadał pytanie, czy nie uważam, że przegram, bo Mysłowice nie są ani nad morzem, ani na Mazurach, ani w górach. Nie zamierzam z nikim rywalizować. Ten festiwal jest dla ludzi z mojego miasta, ze Śląska. Nie liczę na pielgrzymki z całej Polski, a na pewno nie za pierwszym razem.

Co zrobisz, jeśli pierwsza edycja okaże się porażką?

Liczę się z tym. Staram się, aby jak najwięcej ludzi dowiedziało się o festiwalu. Jednak taka impreza to inwestycja długotrwała. Na przykład Heineken Open’er w Gdyni odbył się po raz trzeci. Koncerty były w miejscu, w którym spokojnie zmieści się kilkaset tysięcy ludzi. Ale przyjechało około 30 tysięcy. Jak na promocję, jaką wykonał Heineken, nie był to ogromny sukces. Ale, jak mówiłem, festiwal jest inwestycją długotrwałą, a w kolejnych latach będzie coraz więcej publiczności. Tak było z największymi festiwalami w Europie: Reading, T In The Park, Glastonbury. Tam na początku przyjeżdżało po kilka tysięcy osób, a teraz koncerty obserwuje nawet kilkaset tysięcy. Będę się cieszył, jeśli do Mysłowic przyjedzie w tym roku pięć tysięcy. Markę festiwalu tworzy się przez lata.

Jak postrzegasz Off Festiwal wśród innych letnich imprez w Polsce? Jak chcesz go wyróżnić?

Na razie w Polsce mamy do czynienia z trzema rodzajami festiwali: albo są nastawione na jeden gatunek muzyki, jak Ostróda Festiwal czy Hunterfest, albo na muzykę polską, jak w Jarocinie, lub też sprzedają swoją markę poprzez sprowadzanie gwiazd zachodnich i najczęściej związane są z bogatym sponsorem, jak Heineken Open’er czy Summer Of Music. Off Festival jest gdzieś pomiędzy i bez udziału bogatego sponsora, bo stroną inwestującą pieniądze jest miasto.

Czym się sugerujesz przy doborze wykonawców? Tylko swoim gustem?

Nie tylko, również zdaniem innych. Miałem do wyboru: albo zaprosić jedną lub dwie wielkie gwiazdy – albo pięć mniejszych. Postanowiłem zrealizować drugi plan, czyli wybrałem zespoły interesujące, które wpiszą się w klimat festiwalu i będą mogły egzystować na tym samym poziomie, co polskie zespoły. W Zachodniej Europie, na festiwalach w Niemczech czy Szwajcarii, występują gwiazdy światowe, ale pomiędzy nimi też lokalne. To się wszystko ze sobą przeplata. Off Festival ma być w pierwszej edycji właśnie taki.

Kogo zobaczymy w Mysłowicach?

White Bitch, Bang Gang, Sofa Surfers, a przede wszystkim Banco de Gaia – te zespoły znałem wcześniej. Natomiast polscy wykonawcy dzielą się na dwie grupy. Pierwsza to młode, bardzo ciekawe zespoły alternatywne będące na początku swojej drogi, jak: Psychocukier, The Car Is On Fire, Silver Rocket, Pustki, Kanał Audytywny. Druga to artyści, którzy – choć już weterani – wciąż są świetni, jak: John Porter, Lech Janerka czy Apteka. Na jeden koncert reaktywuje się również Lenny Valentino. Karnet na pierwsze dwa dni jest w cenie 20 zł. Dochód przeznaczymy na sprzęt medyczny dla mysłowickiego hospicjum Cordis, w najbliższym czasie podamy, na co konkretnie.

Ale Off Festival to nie tylko muzyka…

Są jeszcze imprezy towarzyszące, m.in. scena didżejska z muzyką drum’n’bass i electro. Przede wszystkim odbędą się targi wolontariatu, na których zostanie przybliżona młodym, szukającym alternatywnej drogi życia ludziom, idea wolontariatu. Przyjedzie też jedno z najstarszych wesołych miasteczek w Polsce. Będzie również specjalnie wydzielony teren do jazdy konnej, pojawią się teatry uliczne i offowe.



Artur Rojek (rocznik 1972) – gitarzysta, wokalista, autor tekstów i muzyki zespołu Myslovitz, którą założył w rodzinnym mieście wraz z gitarzystą Wojciechem Powagą w 1992 r. (początkowo grupa nazywała się The Freshmen od oryginalnego tytułu filmu „Nowicjusz” z Marlonem Brando i Matthew Broderickiem). Był pływakiem (w 1987 r. zdobył tytuł mistrza Polski juniorów), skończył studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Wielokrotnie nominowany do Fryderyków w kategoriach: wokalista roku, autor roku i kompozytor roku, był też laureatem innych plebiscytów, m.in. magazynu „Teraz Rock”.