Od początku było wiadomo, że to nie będzie równy pojedynek. Nicolas Sarkozy ma za sobą ponad 30 lat kariery politycznej. Jego rywalka Segolene Royal jest gorzej przygotowana. Nigdy nie zostałaby kandydatką socjalistów, gdyby nie kryzys jej ugrupowania i strach przed "ultraprawicowym" Sarko. Mimo to są do siebie podobni, przynoszą V Republice powiew świeżego powietrza. Wkrótce jedno z nich będzie prezydentem Francji.

***
U Sarko łatwo wskazać moment, w którym jego kariera zaczyna nabierać tempa. W marcu 1983 roku Nicolas Sarkozy zostaje merem Neuilly-sur-Seine, podparyskiej miejscowości znanej z tego, że zamieszkują ją gwiazdy. Ma 28 lat, jest najmłodszym merem w historii V Republiki i mógłby jedynie marzyć o takim awansie, gdyby nie mieszanina przypadku i tupetu. Sarkozy trafił do partii gaullistowskiej w połowie lat 70., gdy starzejące się ugrupowanie wojennych weteranów na gwałt szukało młodych. Wkręcił się w znakomitym momencie. Jest wygadany i ambitny, to jego wysyłają do telewizji, gdy ktoś z młodych gaullistów ma się wypowiadać.

Poznaje Charlesa Pasqua, jednego z tuzów partii i późniejszego szefa MSW. To dzięki niemu pnie się do góry. Pasqua jest jego świadkiem na pierwszym ślubie, mentorem i przyjacielem.

W 1983 roku umiera mer Neuilly Achille Peretti. Pasqua ma w kieszeni wybór na to stanowisko, jednak pech sprawia, że wiadomość o śmierci mera zastaje go w szpitalu. Powierza walkę o swój wybór młodemu przyjacielowi. Gdy wyzdrowieje, dowie się, że został wyrolowany: Sarkozy po kolei objeżdżał radnych i kupował ich dla... własnej kandydatury. W dniu partyjnych wyborów

"wielki Charles" zostanie upokorzony przez 28-latka. Ten dzień otworzy Sarkozy'emu drogę do wielkiej polityki. Będzie merem Neuilly do 2002 roku - zawsze blisko Paryża i w otoczeniu celebrities. Pozna Jeana Reno, Gerarda Depardieu, zaprzyjaźni się z Edouardem de Rothschildem, właścicielami koncernów prasowych i aparatu partyjnego prawicy. Stanie się też bohaterem Francuzów, gdy w 1993 roku podejmie negocjacje z szaleńcem okupującym lokalną szkołę.

Jednak do władzy nad Neuilly wynosi go również partyjny konflikt. Pasqua natychmiast idzie na skargę do lidera prawicy Jacques'a Chiraca, który może nakazać radnym, by absolutnie nie popierali Sarkozy'ego, a jego wyrzucić z partii. Nic z tych rzeczy. Chirac postanawia się posłużyć młodym Sarko, by osłabić wewnątrzpartyjnego konkurenta. Mer Paryża ściąga go na swój dwór. Będzie jego patronem przez kilkanaście lat.
Jest jeszcze jedno wydarzenie z czasów Neuilly. W 1984 roku Sarkozy poznaje swoją drugą żonę Cecilię. Jako mer udziela jej ślubu. Po kilku latach ich romans doprowadzi oba małżeństwa do ruiny. Z czasem Cecilia stanie się jego głównym doradcą politycznym i prawą ręką.

***
W czasie gdy Sarko pnie się po szczeblach kariery, jego dzisiejsza kontrkandydatka Segolene Royal rodzi dzieci. Thomas (dziś łatwo go spotkać na wiecach mamy) przychodzi na świat w 1984 roku, Clemence - rok później, Julien rodzi się w 1987 roku, a najmłodsza Flora - w 1993, w tym samym roku, gdy upokarzająca klęska lewicy da Sarkozy'emu ministerialną funkcję. Ojcem całej czwórki jest Francois Hollande, dziś lider Partii Socjalistycznej. Nigdy nie wzięli ślubu.

Sarko to człowiek wewnątrzpartyjnej walki, znawca kuluarów władzy. Sego nie ma nic z korytarzowego polityka. Jest człowiekiem papierkowej roboty, sprawnym administratorem i zarządcą.
Razem z Hollandem kończą w 1980 roku renomowaną Ecole Nationale d'Administration. Rok później zwycięstwo wyborcze Francois Mitterranda da jej pracę w administracji prezydenta. Tak jak protektorem Sarko jest wówczas Pasqua, tak dla Sego dobrodziejem jest socjalistyczny polityk Jacques Attali. Zajmuje się młodzieżą, potem środowiskiem, szybko znajduje uznanie w oczach "boga" lewicy. Po kolei zostaje radną, a kilka lat później - deputowaną. To typowy dla V Republiki sposób załatwiania kariery doradcom poprzez robienie z nich radnych.

Pod koniec rządów lewicy zostanie na krótko ministrem środowiska. Ale to czasy, gdy większość socjalistycznej koalicji pakuje manatki, nadchodzi nieuchronny triumf gaullistów. Jeżeli ktokolwiek z tamtych czasów pamięta panią Royal, to głównie z tego, że po urodzinach Flory pozwala sobie zrobić zdjęcie na szpitalnym łóżku. W tym czasie politycy wciąż jeszcze robią wszystko, by nie ujawniać swojego życia prywatnego. - Zrobiłam zdjęcie, by dać przykład innym kobietom, że można dzielić macierzyństwo i karierę - mówi Sego do kamery.

Inne wydarzenie przypomniane zostanie dopiero po latach. Tuż przed wyborami 1993 roku ściera się w telewizyjnym studiu z politykami prawicy. "W waszych rękach jest wszystko: większość regionów, Senat, a chcecie jeszcze więcej" - mówi. Wygarnia im pazerność na stołki i łaja bez pardonu rozmówcę, nie dając mu dojść do słowa. Gdy się denerwuje, ma trochę szczekliwy głos. A gdy rozmówca protestuje, Sego wybucha. "Proszę mu nie udzielać głosu, on już mówił"- wykrzykuje do prowadzącego debatę. Rozmówcą Sego jest 38-letni Nicolas Sarkozy. Niemal identyczna scena powtórzy się po kilkunastu latach w czasie ich debaty prezydenckiej.

***
Oboje są prawie rówieśnikami. Nicolas Paul Stéphane Sárközy de Nagy-Bócsa przychodzi na świat 28 stycznia 1955 roku. To drugi z trzech synów ekscentrycznego węgierskiego barona, który po ucieczce z komunistycznych Węgier i służbie w Legii Cudzoziemskiej szybko odnalazł się we francuskim mainstreamie.

Marie-Ségolene Royal jest o dwa lata starsza. 22 stycznia 1953 roku rodzi się jako czwarte dziecko Jacques'a Royala, oficera armii kolonialnej. Zgodnie z tradycją wielu katolickich rodzin wszystkie dziewczynki dostaną na pierwsze imię Marie, Sego pozbędzie się go na znak protestu.

Paul Sarkozy senior to król życia i bawidamek, po kilku latach porzuci rodzinę. Sarko junior nigdy nie miał z nim szczególnych kontaktów, nigdy też nie nauczył się słowa po węgiersku. Wychowaniem Sarkozy'ego zajmuje się matka i jej ojciec, znany paryski lekarz i zapalony gaullista. "Rozwód rodziców był dla niego tragedią, Sarko koniecznie chciał udowodnić ojcu, że go nie potrzebuje. I wykazać się przed matką, do której czuł olbrzymi respekt" - twierdzi biograf prawicowego polityka William Emmanuel.

Ojciec Sego, Jacques Royal, rządzi rodziną żelazną pięścią."Dzieci" - twierdzi Elise Karlin, autorka dużego artykułu o dzieciństwie Sego - "wychowuje za pomocą wojskowej dyscypliny. Przy stole siadają na rozkaz, w kościele zjawiają się karną gromadą. Chłopcy zasilą kiedyś armię, dziewczynki wyjdą za mąż".

Wyniesiona z domu nienawiść do patriarchatu i silny feminizm będą towarzyszyć Segolene przez całe życie. Małżeńskie piekło jej rodziców to prawdopodobnie odpowiedź na pytanie, dlaczego nigdy nie wyszła za mąż. Segolene robi też wszystko, by zdobyć wykształcenie i niezależność finansową. Kończy Sciences-Po, załapuje się do renomowanej ENA, już wtedy pomieszkuje z Hollandem, a od 1978 roku jest członkinią Partii Socjalistycznej.

***
Oboje szybko zdobywają politycznych ojców. Dla Sarko jest to Chirac. Segolene do władzy skieruje Francois Mitterrand. Bardzo różne, a jednocześnie podobne postaci, emblematy V Republiki. To twórcy dwóch bezdusznych maszyn do wygrywania wyborów. Sego i Sarko będą ich produktami.

Stosunki Sego z Mitterrandem są takie same jak reszty lewicy. To jej bóg. Nie ma wobec niego sprzeciwu i opozycji. Mitterrand na lata zdominuje Partię Socjalistyczną, a gdy umrze w 1996 roku strawiony rakiem, osieroci swoje ugrupowanie do tego stopnia, że nigdy nie będzie miało silnego lidera.

Z Chirakiem jest podobnie, z tym że stosunki Sarko z wodzem są o wiele bliższe, wręcz synowskie. Wszystko zrywa się nagle przed wyborami 1995 roku. Chirac zgłasza kandydaturę, ale popularny prawicowy premier Edouard Balladur robi to samo. Jednym z pierwszych dezerterów jest Sarko. "Jeżeli skupimy głosy całej prawicy, Edouard Balladur może wygrać już w pierwszej turze" - mówi na wiecach.

Sondaże są nieubłagane. Balladur ma 30-40 procent poparcia, zwolennicy Chiraca to nie więcej niż 15 procent Francuzów. Chirac znajdzie sposób: hasło walki z "pęknięciem społecznym". Centrum i umiarkowana lewica kupują tę retorykę, na wiecach Chiraca pojawiają się tłumy, a on objeżdża dzielnice biedoty, ściskając tysiące rąk. Wchodzi do drugiej tury, w której pokonuje socjalistę Lionela Jospina. Teraz będzie rozprawa ze zdrajcami, jednym z nich jest Sarko.

Rok 1995 to pierwsza poważna klęska "małego Nicolasa". I wydaje się, że coś, co go pogrzebie. Nikt do tej pory nie przeżył starcia z potężnym Chirakiem, a on na temat Sarko ma do powiedzenia jedno słowo: - Judasz. Sarkozy zaszywa się w Neuilly i wykorzystując porażki swojej partii zaczyna długi powrót - przedstawia się jako człowiek sukcesu, a po nocach wkuwa angielski, który do dziś wychodzi mu komicznie koślawo.

W tym samym czasie Sego przeżywa wielki come back. W 1997 roku lewicowa koalicja wygrywa wybory. Przez pięć lat Francją rządzić będzie socjalistyczno-komunistyczno-zielony gabinet Lionela Jospina. Sego jest w nim zaledwie wiceministrem edukacji, a zapamiętana zostanie głównie z pomysłu, by walczyć z noszeniem przez uczennice stringów oraz z "walki z homofobią". Pod koniec pięcioletniej kadencji zostanie wiceszefem resortu ds. młodzieży i rodziny. Jej próba kandydowania w 1997 roku na stanowisko przewodniczącej Zgromadzenia Narodowego kończy się fiaskiem, podobnie jak dwa lata wcześniej próba ubiegania się o partyjną nominację w wyborach prezydenckich. Zrezygnuje, gdy zobaczy, że jej dorobek w starciu z partyjnymi tuzami, jest żaden. Dopięła celu: jest niezależna finansowo i nie podzieli losu matki. Ale apetyt, który rośnie jej w miarę jedzenia, musi szybko zgasić.

***
Droga obojga do wyborów prezydenckich ma szybki finisz. Sarko wraca do łask w 2002 roku. Chirac zdobywa reelekcję, ale tylko dlatego, że w drugiej turze jego przeciwnikiem jest lider Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pen. Nowo utworzona partia UMP wygrywa wybory, ale jej przewaga jest krucha. Doradcy wymuszają na Chiracu ustępstwo: Sarkozy wraca do rządu.

W gabinecie niepopularnego Jean-Pierre'a Raffarina dają się zapamiętać jedynie dwaj ministrowie. Dominique de Villepin, szef MSZ, stanie się bohaterem w czasie wojny w Iraku. Nicolas Sarkozy jako szef MSW łatwo wypromuje się na szeryfa Republiki i bojownika z przestępczością. Po krótkim epizodzie jako minister finansów znów wróci do MSW, by kierować nim w rządzie De Villepina, gabinecie ostatniej szansy utworzonym po upokarzającej dla Chiraca klęsce referendum eurokonstytucyjnego.

Mniej więcej w 2004 roku Sarko jest już tak popularny, że uważa się go za przyszłego prezydenta Francji. On sam nie ukrywa ambicji. - Polityka pasjonuje mnie i pociąga - mówi. Pozuje na francuskiego Tony'ego Blaira, reformatora, który zerwie z archaizmami gaullizmu i zakończy największe patologie V Republiki: elitaryzm, pompatyczność i sztywność. Ale zdobywa jednocześnie łatkę szowinisty i islamofoba, krok ku pozyskaniu skrajnie prawicowych wyborców. Budzi coraz większą niechęć lewicy. W 2005 roku sondaże są jasne: Sarko wchodzi do drugiej tury jako kandydat UMP i wygrywa z każdym.

W tym momencie wypływa Sego. W 2005 roku dla większości Francuzów jest jedynie nazwiskiem, ale w ciągu paru miesięcy uwierzą, że jest idealnym kandydatem. Lewica boi się i nienawidzi Sarko, więc musi znaleźć kogoś, kto jest równie dynamiczny, a dla wyborców środka niosący nowy powiew. Nagle w maju 2005 pojawiają się wywiady Segolene, a ona podkreśla, że choć jest socjalistką, to na wiele tematów ma centrowe, wręcz konserwatywne spojrzenie. Pierwsze sondaże zaczynają sugerować, że w II turze może wygrać. To teflonowa kandydatka, bez historii i głębokich przekonań. - Segolene została skutecznie wykreowana przez media i to wszystko - twierdzi dawna asystentka Sego, a dziś autorka jej krytycznej biografii Evelyne Pathouot.

***
Oboje, zanim staną w walce o prezydenturę, będą musieli stoczyć ciężki bój z aparatem partyjnym. Sarko o mało co się przy tym nie wykrwawi, Sego ośmieszy partyjny establishment, ale jednocześnie postawi partię na skraju przepaści - ugrupowanie będzie musiało uzależnić swoją przyszłość od sukcesu politycznego człowieka znikąd.

Nicolas Sarkozy w ogóle nie zastanawia się, kto będzie jego rywalem na lewicy. Jego głównym wrogiem jest Jacques Chirac. Obaj zastawiają na siebie pułapki. Sarkozy, mając znakomite kontakty z dziennikarzami, podsuwa im co smakowitsze kąski. Chirac nie pozostaje dłużny.

W 2005 roku - u szczytu sukcesu Sarko - Francję obiega wiadomość, że odeszła od niego żona. To perfidne zagranie, którego nitki wiodą, zdaniem wielu, do Pałacu Elizejskiego. Sarkozy'ego, który podobno miewał kłopoty z wiernością, fotografowano podobno w czasie schadzek z kobietami, a gdy Cecilia przez przypadek zobaczyła zdjęcia, spakowała się i wyprowadziła. Potem zadbano, by do kolorowej prasy wyciekły jej zdjęcia w ramionach nowego kochanka. Sarko długo zabiegał o to, by widywano go z popularną żoną. Teraz nie chce tego stracić. - Moje małżeństwo przeżywa kryzys - mówi w telewizji, ale jednocześnie robi wszystko, by się pogodzić z Cecilią. Gdy wróci do niego, wpadnie mu w ramiona na lotnisku przy błyskach fleszy. Francja ma swoją love story, a Sarko z rogacza staje się bohaterem.

W tym czasie wszystko rozgrywa, kierując się sondażami. Jesienią 2005 roku budzi emocje, gdy nazywa buntującą się młodzież z kolorowych przedmieść "kanaliami" i doradza by "oczyścić" trudne dzielnice. W oczach wielu staje się rasistą. On jednak kalkuluje: biała Francja nie lubi imigrantów i kupi ten język, a zamieszki jeszcze bardziej wzmogą antyimigranckie nastroje. Kilka miesięcy później równie kunktatorsko zachowa się w czasie lewicowych protestów przeciwko liberalizacji rynku pracy dla młodych. Najpierw pokaże się jako twardy policjant, rozpędzając strajkującą Sorbonę. Ale gdy zobaczy, że większość Francuzów popiera strajkujących, nagle stanie się pojednawczy. Jak będzie chciał odgrywać konserwatystę, potępi ustawę o rozdziale Kościoła od państwa, ale gdy będzie walczył o elektorat lewicy, powie, że "wolna aborcja to część naszej cywilizacji".

Efekt jest prosty do przewidzenia: rośnie zarówno liczba zwolenników Sarko, jak i tych, którzy uważają go za groźnego demagoga. Żaden polityk w historii Republiki nie budził tyle kontrowersji.

Sego też milczy w czasie zamieszek. Jeszcze wówczas odgrywa rolę blairystki, zwolenniczki nowej Partii Socjalistycznej, bardziej rynkowej i centrowej. Ma większe zmartwienie: wielcy baronowie partyjni nie chcą jej puścić na wybory. Niektórzy atakują poniżej pasa. "Kto będzie opiekował się dziećmi"? - pyta były premier Laurent Fabius.

Błąd. Seksistowska V Republika, w której kobieta minister była rzadkością, powoli się kończy. Sego jest szybsza i czerpie z najnowocześniejszych wzorów. W kwietniu 2006 uruchamia swój portal "Pragnienia przyszłości" (Désirs d'Avenir). Internauci w toku dyskusji na forach sami piszą jej program, ona zaś zdobywa wizerunek osoby posługującej się nowymi technologiami.

16 listopada 2006 roku Segolene Royal w partyjnych wyborach zdecydowanie pokonuje rywali - Laurenta Fabiusa i Dominique Strauss-Kahna.

Sarko ma pozornie łatwiejsze zadanie. Jest jedynym kandydatem, ale nie ma pewności, że obóz Jacques'a Chiraca pogodzi się z jego zwycięstwem. Krążą różne wersje - że wystawi niezależnego kandydata albo będzie sabotował kampanię ministra. Cel takiej taktyki jest jasny: dla wielu chirakistów zwycięstwo Sarko oznacza śmierć polityczną, podczas gdy zwycięstwo Royal daje im szansę na odzyskanie władzy nad prawicą. W styczniu Sarko dostaje przytłaczającą liczbę głosów.

***
Jeżeli Sarkozy wygra, stanie się tak z jednego prostego powodu - on naprawdę pragnął prezydentury, szykował się do niej od lat. Royal od początku była bardziej anty-Sarkozym niż niezależną kandydatką. Tymczasem Francuzi nie boją się Sarkozy'ego, wprost przeciwnie - większość oczekuje zmian i ktoś kto ich nie proponuje, przegrywa już na starcie. Sarko ma dużo szerszą bazę niż Royal. Popiera go cała prawica, większość centrum, po jego stronie opowiedział się kojarzony z lewicą Bernard Tapie, a nawet całkiem lewicowy Andre Glucksmann.

Bo Sarko nie jest człowiekiem klasycznej prawicy, a człowiekiem władzy i ci, którzy widzą w nim odnowiciela konserwatyzmu, trafili pod zły adres. Jeśli trzeba, stałby się choćby komunistą, tak jak w 1978 roku nie przeszkadzało mu - potomkowi ocalonych z holokaustu - robienie kampanii wyborczej wojennemu kolaborantowi Robertowi Hersantowi.

Royal nie potrafiła wyjść z socjalistycznego getta. Ona również nie ma twardych przekonań, a program dostosowuje do sondaży. Naciskana przez skrajnych lewaków nie mogła sobie pozwolić na zbytnie przesunięcie ku centrum, by nie odpaść w pierwszej turze. Przed drugą próbowała walczyć o centrowy elektorat, ale robiła to, raczej fotografując się z pokonanym Francois Bayrou, niż prezentując nielewicowe hasła. "Sego nie lubi konkretów, a jej idee są puste" - mówi Pathouot. Jean-Francois Probst, dawny doradca Chiraca, zna oboje kandydatów i nie ma dla niego wątpliwości, że główna różnica między nimi to wola zwycięstwa: "Sego zobaczyła swoją szansę dopiero parę lat temu, a Sarkozy chciał być prezydentem Francji i temu podporządkował całe życie".
















































































Reklama