Nasze media bywają napastliwe i jednostronne, a obecna koalicja doznała tego na własnej skórze częściej niż inni politycy. Bywają też nachalne w nękaniu znanych postaci, a czasem i zwykłych Polaków. Odruch: coś trzeba z tym zrobić, jest więc naturalny. Jednak lekarstwo może się okazać gorsze od choroby.

Reklama

Można się bawić w licytowanie. Czy nakaz drukowania sprostowań tej samej długości co artykuł ma oznaczać, że sądy będą redagować gazety? Czy sprawa wielomiesięcznego dziennikarskiego śledztwa może być rzetelnie oceniona akurat w 14 dni? Podzielam intencję przyśpieszenia sądowych procesów. Opinia publiczna powinna szybko się dowiedzieć: prawda czy fałsz. Ale do tego wystarczy, ba, nawet trzeba usprawnić sądy. Nie wiem, dlaczego dobre imię wystawione na szwank w gazetach ma zasługiwać na superpośpiech, a czyjeś prawo do spadku - nie.

Śmieszy mnie, gdy promotorem pilnowania gazet, "żeby nie kłamały", jest Andrzej Lepper, który pomówił paru czołowych polityków o związki z gangami z sejmowej trybuny, a potem tłumaczył, że korzystał tylko z prawa do stawiania pytań. Ale ważniejsze jest inne pytanie: czy w Polsce media są na tyle silne, a sądy na tyle mądre, że przykręcenie śruby nie zniechęci do stawiania ryzykownych pytań, prowadzenia z natury rzeczy narażonych czasem na pomyłki, dziennikarskich dochodzeń. Gdy słyszę o "większej odpowiedzialności wydawcy", wiem, że chodzi o konfiskacyjne kary czy odszkodowania. Na przykład takie, jakich żądał Aleksander Kwaśniewski od dziennika "Życie" za opisanie jego kontaktów z agentem Ałganowem. W tamtej sprawie sąd dał wiarę świadkom prezydenta, a świadków redakcji nagminnie ignorował. Zwłaszcza politycy PiS walczący z patologiami powinni sobie przypomnieć, że sama idea IV RP została zbudowana między innymi na odwadze mediów.

Poseł PiS Jan Ołdakowski mówi, że trzeba zmienić prawo prasowe, bo obecne pochodziło z czasów PRL. Ale absurdalne PRL-owskie przepisy typu rada prasowa przy premierze dawno już uchylono albo ich nie wykonywano. Obecnemu, nie najgorszemu prawu potrzebny był lifting, Przypomnijmy - w większości krajów Europy nie ma nawet czegoś takiego jak obowiązek autoryzacji. A u nas Lepper liczy, że będzie pisał na koszt wydawców artykuły w nieswoich gazetach.

Reklama