We władzach Polskich Linii Lotniczych LOT szykuje się najprawdopodobniej kolejna rewolucja kadrowa. Według niepotwierdzonych jeszcze informacji szef spółki Sebastian Mikosz zamierza złożyć dymisję.
Byłaby to już kolejna na przestrzeni kilku lat rewolucja kadrowa w Locie. Zmiany na stanowisku prezesa LOT-u nawet ciężko policzyć, tak dużo było ich w ostatnich latach. Warto zadać więc sobie pytanie – czy ewentualne odejście Mikosza byłoby korzystne dla tych linii? Odpowiedź będzie raczej przecząca.
Mikosz z dużą determinacją prowadzi proces restrukturyzacji firmy, jeszcze do niedawna bardzo dołującej, a ostatnio notującej coraz lepsze wyniki finansowe. Proces ten nie przebiega oczywiście bez zakłóceń, odbywa się w warunkach naruszenia struktur, zagrożenia strajkiem, chociażby pilotów, jednak jest przeprowadzany konsekwentnie.
Skarb Państwa natomiast w sytuacji potencjalnego odejścia Mikosza zachowuje się dziwnie. Z jednej strony wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik wyraża zdziwienie, że prezes może złożyć dymisję, i zapewnia, że nie widzi dla niej uzasadnienia. Jednocześnie jednak zarówno minister skarbu Aleksander Grad, jak i jego współpracownicy wyrażają niezadowolenie z tempa restrukturyzacji LOT-u i wyprowadzania firmy na prostą.
Reklama
Jednak istnieje jeszcze jedna kwestia, najmniej zrozumiała. Otóż Skarb Państwa poprzez swoje decyzje, poprzez radę nadzorczą przeprowadził zmiany w zarządzie LOT-u. A są to zmiany, z którymi, to jest tajemnica poliszynela, prezes Mikosz po prostu się nie zgadza. Z czym może wiązać się ewentualne odejście Mikosza? Dla LOT-u oznacza to kolejną utratę osoby sterującej spółką, kolejną rewolucję kadrową. To na pewno nie służy stabilnej sytuacji firmy. Z kolei ruchy Skarbu Państwa są mało czytelne. Jest właścicielem całej spółki i może w pełni o niej decydować. Trudno jednak doszukać się sensu jego kolejnych posunięć. Być może na stanowisko Mikosza jest po cichu szykowany ktoś, kto jest po prostu lepszym, sprawniejszym menedżerem? Ciekawe, kto to może być? Byłbym jednak bardzo zdziwiony, gdyby na tę gorącą posadę szykował się rzeczywiście znany, wybitny menedżer.



Co chce zrobić Skarb Państwa? Jak wyprowadzać LOT na prostą za pomocą ewentualnie nowego managemetu tej spółki? Czy istnieje jakaś inna, cudowna recepta na uzdrowienie LOT-u, której Mikosz nie znał albo nie chciał wprowadzić? Raczej nie. I dlatego to jest kolejny powód, dla którego decyzja o odejściu szefa tej spółki może nie być korzystna. A trzeba pamiętać o jeszcze innym procesie – przygotowaniu do prywatyzacji. Czy spółka, w której trwa karuzela prezesów, w której kolejni menedżerowie nie spełniają, jak twierdzi Skarb Państwa, warunków, będzie wzbudzała duże zainteresowanie wśród potencjalnych inwestorów? I kolejne pytanie: czy Skarb Państwa będzie w stanie uzyskać w takiej sytuacji za firmę dobrą cenę?
Na razie mamy do czynienia z jakąś grą interesów, interesików i trudno z niej odczytać, w którą stronę LOT ma zmierzać. A tak naprawdę spółkę uzdrowić może prywatyzacja. Prywatny właściciel może wziąć ją w karby, zapewnić jej stabilny zarząd i czytelny kierunek rozwoju. Dopóki jest w państwowych rękach, będziemy skazani na dalszą wymianę prezesów. Ciekawe, czy ten menedżer, który zastąpi Mikosza, dotrwa do momentu prywatyzacji spółki.