"Spełniły się moje najgorsze przeczucia. Obawiałem się, że raport MAK będzie się składał przede wszystkim z obciążeń polskiej strony, wyliczania polskich błędów i tak się stało. Obawiałem się, że tylko w niewielkim stopniu będzie w raporcie mowa o błędach rosyjskich, których przecież jest wiele i niestety też tak się stało" - mówi Paweł Deresz.

Reklama

Mężczyzna zastanawia się teraz, jak zareaguje Polska. Zakłada, że powstanie nasz raport, co sprawi, że "będą dwie prawdy o tragedii smoleńskiej i niezwykle trudno będzie o jej wypośrodkowanie.

Ja sądzę, że trzeba będzie zwrócić się do międzynarodowych ekspertów i zaproponować im funkcję kogoś w rodzaju supervisorów, a także wykorzystać możliwości wynikające z konwencji chicagowskiej, a więc zwrócenia się do Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego, której należałoby udostępnić zarówno raport MAK-u, jak i nasze uwagi do tego raportu.

W raporcie MAK szczególnie mnie uderzyło totalne samozadowolenie pani Anodiny i totalny brak poczucia winy.Jeżeli chodzi o stwierdzoną obecność alkoholu we krwi gen. Błasika, to jest zupełnie normalne, że na pokładzie samolotu wypija się kieliszek koniaku. Miałem przyjemność wielokrotnie towarzyszyć delegacjom rządowym i nie widzę w tym nic dziwnego.

Myślę, że teraz sprawą presji, jaka miała być wywierana na załogę przez innych członków lotu, zajmie się polska prokuratura. Odnoszę wrażenie, że taka presja mogła być, ale nie twierdzę, że była.

My, jako rodziny, nie mamy obecnie żadnych uprawnień do podjęcia jakichś nowych kroków. Ta część rodzin, którą ja reprezentuję, nie zamierza działać w sprawie raportu MAK-u, zdajemy się w pełni na działalność polskiej prokuratury. Mam nadzieję, że ona - uwzględniając w jakiś sposób raport MAK-u - dojdzie do tej prawdy, która będzie zadowalać wszystkich.".