UBS odkrył stratę w środę, wczoraj o niej poinformował, wywołując zamieszanie w świecie finansów. I jeszcze jedno – nie wiadomo, czy nieautoryzowanych transakcji nie było więcej, Szwajcarzy zapewniają, że te 2 mld to górny pułap strat, ale poszukiwania w księgach trwają.
Tego rodzaju historie pojawiają się w sektorze finansowym z pewną regularnością. W 1995 roku trader Nick Leeson rozłożył na łopatki brytyjski Barings Bank. W 2008 roku wyszły na jaw nieautoryzowane transakcje Jerome’a Kerviela z Societe Generale (straty 4,9 mld euro). I wydawało się, że po tym skandalu, a także dzięki kryzysowi finansowemu, wielkie instytucje tego sektora będą bardziej pilnować swoich pracowników, nie pozwalając im na swobodne hasanie po rynkach.
Pewnie podejmowano próby tego rodzaju, ale trzeba pamiętać o paru rzeczach. O niesłychanie rozbudowanym rynku finansowym, o instrumentach inżynierii finansowej, których nie rozumie część pracowników tego sektora, i o miliardach, które zmieniają właściciela w ciągu paru sekund. Media usiłowały wczoraj dociec, czym zajmowała się Delta 1 Trading, wypada mieć nadzieję, że wiedzą to kierujący UBS.
Ale i tak kreatywna działalność finansistów jest niesłychanie trudna do upilnowania, nawet w ramach jednej korporacji. Co dopiero w skali całego rynku, którego mają pilnować regulacje wprowadzane przez najróżniejsze szacowne ponadnarodowe instytucje. Wypada im życzyć powodzenia, może poszczęści im się bardziej niż szefom UBS.
Reklama