Ekspert podkreślił, że niemiecka gospodarka wygląda bardziej optymistycznie. We Francji nie ma pomysłu na ożywienie wzrostu. Niemieckie firmy są dużo bardziej konkurencyjne niż francuskie z uwagi na przewagę technologiczną, a także - na niższe koszty pracy, powiedział politolog. Zaznaczył, że zdecydowanie różnią się sytuacje na rynku pracy. W Niemczech mamy do czynienia z najniższym poziomem bezrobocia od około 20 lat, natomiast we Francji utrzymuje się na dość wysokim poziomie.

Reklama

Paweł Tokarski powiedział, że strefa euro wciąż się utrzymuje na granicy recesji, choć nie jest ona jednorodnym organizmem. Na jednym biegunie znajdują się takie kraje jak Niemcy, Finlandia, Holandia czy Austria, które mają silnie konkurencyjne gospodarki. W środku usytuowane są nowi jej członkowie: Estonia i Słowenia, które wykazują dużą dynamikę wzrostu PKB, ale mają dość duży dystans rozwojowy do nadrobienia. Natomiast, na co zwrócił uwagę ekspert, jest jeszcze trzecia grupa państw, które borykają się z problemami strukturalnymi. Są to takie państwa jak Grecja, Hiszpania czy Włochy.

Politolog zaznaczył, że poszczególne fazy kryzysu pokazały, iż rola i pozycja państw w Unii zależą nie tylko od ich rozmiarów, ale także od siły gospodarki. Z tego wnioski powinna wyciągnąć Polska, której gospodarka wymaga zmian strukturalnych. Paweł Tokarski powiedział, że Niemcy są naszym największym partnerem handlowym w Unii Europejskiej, dlatego stosunkowo dobre perspektywy dla tej gospodarki, powinny dobrze wróżyć rozwojowi naszej. Ekspert dodał jednak, że do tej pory dobrze funkcjonował tandem Niemcy-Francja. Teraz jego siła zostanie osłabiona z uwagi na problemy Paryża.

O 0,2 procent skurczyła się gospodarka krajów strefy euro w pierwszym kwartale 2013 roku. Według Eurostatu, PKB całej Unii Europejskiej spadł od stycznia do marca o 0,1 procent w porównaniu do tego samego okresu ubiegłego roku.