Dorota Kalinowska: Lech Wałęsa czy Bogdan Borusewicz, kto dowodził strajkiem w sierpniu 1980 roku?
Jerzy Borowczak*: Wałęsa, bo gdyby nie przyszedł pod bramę stoczni, to w ogóle dziś byśmy o strajku nie rozmawiali. Borusewicz nie pojawił się tego dnia w ogóle w stoczni, przyszedł dopiero w piątek i to pod koniec dnia.
Mimo że był pomysłodawcą strajku?
Tak, i jednocześnie autorem pierwszych postulatów, co do których z Wałęsą nie zawsze się zgadzali. To jednak były silne emocje, ale na pewno nie pomysły, które mogły być skierowane przeciwko strajkującym! Słowa prowokator czy agent, które pod adresem Borusewicza rzuca Lech Wałęsa, w tym kontekście są niczym nieusprawiedliwione. Poza tym, gdyby tylko pojawiły się takie podejrzenia, to byśmy go wyrzucili.
Pod bramą nie było Borusewicza…
… i nie tylko jego. Nie było większości z organizatorów strajku. O godz. 5 rano pod bramą stoczni, przez którą dziennie przechodziło 7-8 tys. osób, zjawiło się tylko dwóch mężczyzn. Ja i Ludwik Prądzyński. Wałęsa dojechał dopiero o godz. 10.30, kiedy wszyscy zaczynali się już rozchodzić. Zabrał głos i tak to wszystko się zaczęło.
Wróćmy jednak do samych początków. Kiedy w ogóle pojawiła się idea strajku?
W dzień, kiedy ze stoczni zwolniono Annę Walentynowicz, na pięć miesięcy przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Kiedy dotarła do nas ta informacja, Lech Wałęsa - jak to on - krzyknął: "Pani Aniu, będziemy Pani bronić. Strajk zorganizujemy." Ale minęło parę dni i nic się w tej sprawie nie wydarzyło. Wtedy jeden z nas rzucił: "I co Lechu, rzuciłeś hasło i co dalej?"
Wałęsa zakasał po tym rękawy?
Nie, do akcji wkroczył Bogdan Borusewicz. Przyszedł do mnie, ale nie chciał rozmawiać w domu. Wyciągnął mnie na spacer do lasu. Rozmawialiśmy dwie-trzy godziny. Ustaliliśmy, że mam narysować plan stoczni i tego, jak miałby wyglądać strajk. Na drugi dzień dołączył do nas Bogdan Falski.
A Wałęsa? Kiedy dokładnie włączył się w organizację strajku?
On nam dał swoje błogosławieństwo. "Powiedźcie mi, gdzie i o której mam być, a będę" - powiedział nam. Uzgodniliśmy wiec, że będzie to 13 sierpnia.
Chyba 14 sierpnia?
Nie, początkowo strajk miał się rozpocząć 13 sierpnia, ale Wałęsa powiedział, że tego dnia to on nie może. Musiał zarejestrować córkę w urzędzie - urodziło mu się wtedy piąte dziecko. Od okrzyku: "Pani Aniu, będziemy Pani bronić. Strajk zorganizujemy" do jego rozpoczęcia minęło więc dokładnie siedem dni.
Dlaczego w takiej sytuacji strajkiem nie pokierował Borusewicz?
On nie miał takiej charyzmy, jak Wałęsa, a po drugie nie był stoczniowcem. A o numer, który był przypisany każdemu zatrudnionemu w stoczni, pytało się na początku każdej niemal rozmowy. Strajkiem mógł pokierować tylko Lech Wałęsa.
Teraz Wałęsa mówi o Bogdanie Borusewiczu: "On mi wiele złego narobił, dotychczas mu odpuszczałem, ale ponieważ chce przywłaszczyć moje zwycięstwo, to należy wyjaśnić, jaka była rola Borusewicza". Kto ma rację w tym sporze?
Mleko się rozlało. Po wypowiedzi Henryki Krzywonos Lech poczuł się urażony, a Bogdan, nie prostując tej informacji, tylko dolał oliwy do ognia. Całą sytuacją jestem zniesmaczony, tym bardziej, że obu panów znam od 34 lat. Trudno mi to w ogóle komentować.
* Jerzy Borowczak w 1980 razem z Bogdanem Borusewiczem, Bogdanem Falskim i Ludwikiem Prądzyńskim zainicjował strajk w Stoczni Gdańskiej. Od tego czasu należy do bliskich współpracowników Lech Wałęsy. Od 2002 roku jest dyrektorem w Fundacji Centrum Solidarności, a od 2006 roku także radnym Gdańska z ramienia PO. 20 października 2010 złożył ślubowanie poselskie.