Przykro było patrzeć na bezradną minę prezesa PiS, który nie wiedział, jak zareagować na hakerski atak w czasie konferencji ekspertów od katastrofy smoleńskiej. Może nie wiedział dokładnie, co się dzieje, ale musiał wiedzieć, że został ośmieszony. A dla polityka śmieszność to droga do politycznego niebytu - ocenia w "Gazecie Wyborczej" dziennikarka "Faktów" TVN, Katarzyna Kolenda-Zaleska.
Jej zdaniem, PiS czeka czarna przyszłość - elektorat partii się kruszy, wystraszony księżycowymi teoriami Macierewicza, jak też przez wypowiedzi niewydarzonego eksperta Jacka Rońdy. Kolenda-Zaleska za problemy partii wini też Adama Hofmana i jego ludzi od kampanii wyborczej, którzy wystawili prezesa do wiatru i zrobili wszystko, by PiS nie wygrał rozgrywki o Warszawę. Uważa ona, że gdyby nie godzina W i nawiązanie do krajowej polityki, to prezydent miasta zostałaby odwołana. Strategia speców od kampanii, w tym Adama Hofmana, utrwaliła tylko przekonanie, że PiS nie jest zdolny do jakichkolwiek wyborów. Zemściła się pycha, która w polityce jest największym wrogiem skuteczności - komentuje.
Co może zrobić prezes? Zdaniem Kolendy-Zaleskiej ma do wyboru albo pogrążyć się w smoleńskiej mgle z Macierewiczem, albo liczyć na Adama Hofmana, którego kampanijne strategie bawione finezji i umiejętnego grania na wyborczych emocjach przynoszą kolejne klęski. Jest też trzecie, najbardziej ostre rozwiązanie - zrobić porządek - to znaczy postawić na zbudowanie wiarygodnej, twardej i odpowiedzialnej opozycji.
Jest z tym tylko jeden problem - Kaczyński przestał sprawiać wrażenie, że polityka jeszcze go kręci. Oddaje pole innym, wycofuje się mimo wrażenia aktywności. Jeśli nie zrobi porządków i nie wróci z mentalnego Sulejówka, wyniki wyborów w przyszłym i kolejnym roku można z łatwością przewidzieć - podsumowuje Kolenda-Zaleska.