Czy rezygnacja Ukrainy z podpisania umowy z UE to koniec Partnerstwa Wschodniego?
Nie. Z samego szczytu płynie wiele pozytywnych sygnałów. Mamy chociażby zielone światło dla wprowadzenia ruchu bezwizowego z Mołdawią. To bardzo ważny, bo jednoznaczny i w pełni zrozumiały dla obywateli tego kraju przekaz. A zarazem dobra motywacja dla innych państw PW. Jeśli chodzi o Kijów, to sprzeczne sygnały zaczęły się pojawiać zwłaszcza od chwili, gdy (21 listopada – red.) na stronie rządu Ukrainy pojawiła się informacja o wstrzymaniu procesu integracji z UE. Od tej chwili ścisłe kontakty z tamtejszymi politykami jeszcze się wzmogły, pracowaliśmy naprawdę intensywnie. Mimo to z biegiem czasu podpisanie tej umowy robiło się coraz mniej prawdopodobne. My zaś niejednokrotnie oświadczaliśmy, że jeśli Kijów zmieni zdanie, wszyscy szefowie państw UE są gotowi do podpisania umowy. A tłumy, które wyszły na ulice, świadczą o tym, że Ukraińcy jako społeczeństwo są znacznie bliżej Europy niż jeszcze pół roku temu. Brak podpisania umowy w Wilnie oznacza jednak, że podpisanie jej w przyszłości będzie wyraźnie trudniejsze, choć nie niemożliwe.
Czy to znaczy, że inicjatywa w całości jest po stronie Ukrainy? Że jeśli jej rząd stwierdzi, że jednak jest gotowy na podpisanie umowy stowarzyszeniowej, będzie ją można podpisać w dowolnym momencie?
Na razie nie ma powodów, by tę kwestię rozważać, bo to rząd Ukrainy twierdzi, że nie jest na to gotowy. Gdyby zmienił zdanie, musielibyśmy ponownie rozważyć całą sprawę, sprawdzić wypełnienie poszczególnych warunków, które stawialiśmy Ukrainie przed szczytem, czy możemy mówić o jakimś postępie. Na samym początku wysłaliśmy zresztą taki przekaz wszystkimi możliwymi kanałami informacji.
Po parafowaniu umowy stowarzyszeniowej przez Ukrainę stale rosła rosyjska presja na Kijów, by nie doszło do jej podpisania. Czy nie obawia się pan scenariusza, że Rosja w ten sam sposób zacznie naciskać na Mołdawię czy Gruzję, które właśnie takie umowy parafowały?
Reklama
Wszyscy tę presję znamy, płynącą zresztą najróżniejszymi kanałami. Mamy zresztą oficjalne oświadczenia przedstawicieli Rosji, że w razie kontynuacji tego kursu pojawią się problemy, np. w Naddniestrzu (separatystyczny region Mołdawii, w którym stacjonują rosyjscy żołnierze – red.). Mówiłem niedawno w parlamencie, że jako UE powinniśmy pamiętać, że opieramy się nie tylko na interesach, ale i na wartościach. I o tym, że nasi wschodni partnerzy mają pełne prawo dokonywać wyboru swojej drogi na rzecz integracji europejskiej, mówiliśmy Rosji wielokrotnie, by nie traktowali tego jako gry o sumie zerowej, bo to podejście anachroniczne.
Reklama
Rozmawiał w Wilnie Michał Potocki. W spotkaniu brali również udział dziennikarze innych europejskich mediów. Rozmowa miała miejsce przed brutalną interwencją milicji i pacyfikacją kijowskiego protestu w nocy z piątku na sobotę.