Dlatego bardzo się cieszę, że moje koleżanki i koledzy postanowili słowa profesora spisać i wydrukować. Marek Belka jest jednym z niewielu członków naszego establishmentu, który nie boi się mówić tego, co myśli, a myśli w sposób ciekawy i wyrazisty. Po prostu ma swoje zdanie.
Niestety w Polsce posiadanie swojego zdania staje się rzadkością. W wymiarze politycznym debata publiczna jest pozbawioną argumentów, opartą na wątkach osobistych soap operą. Kiedy rozmawiamy o gospodarce, często zalewamy się wzajemnie masą danych, topiąc w nich istotę sprawy. Albo, co gorsza, o pewnych rzeczach w gospodarce nie mówimy. Bo nie wypada. Bo pewne sprawy są przecież „niepodważalne”. Bo jeżeli ktoś o nich mówi, to jest albo nieukiem, albo wariatem, albo ekstremistą. W czasach, kiedy cały świat myśli o tym, jak zbudować gospodarkę XXI wieku, my tkwimy w XX-wiecznych schematach umysłowych, a za niepodważalne uważamy dogmaty ekonomiczne sprzed 40 lat.
Dlatego cieszę się, że drukujemy słowa człowieka, który nie boi się myśleć. Mówi rzeczy niewygodne. Drukujemy słowa, które uwierają. Które wracają do głowy. Słowa, które prowokują do polemiki. Do tego, żeby powiedzieć i napisać: nie, nie, nie. Jest inaczej, niż pan myśli.
Reklama
Wystąpieniem profesora Marka Belki inicjujemy debatę o roli banków w polskim społeczeństwie, społeczeństwie XXI wieku. O tym, jakie banki są i jakie powinny być.
Drodzy bankowcy, redaktorzy, inwestorzy, kredytobiorcy, profesorowie i magistrzy. Drodzy obywatele. Kłóćmy się. Wyrażajmy swoje zdanie. Mówmy sobie rzeczy, które będą nas uwierać. Które coś znaczą, wyrażają myśli i skłaniają do myślenia. Piszcie do nas, polemizujcie z nami – ta gazeta jest po to, żeby się nie zgadzać – z nami, z wami, z profesorem Belką i ze mną. Miejcie swoje zdanie i debatujcie.
(Ale raty płaćcie!)