W obecnej sytuacji trudno mówić o przestrzeganiu warunków porozumienia zawartego w Mińsku - uważa Grzegorz Gromadzki z Fundacji imienia Stefana Batorego. Choć wynegocjowano wprowadzenie w niedzielę zawieszenia broni, na granicy stref opanowanych przez separatystów wciąż dochodzi do wymiany ognia.
Powinniśmy być świadomi, że przerwanie ognia po mińskim szczycie nie będzie początkiem drogi do trwałego pokoju - mówi ekspert i podkreśla, że konflikt z separatystami jest po prostu konfliktem Ukrainy z Federacją Rosyjską. Pozycje obu stron były diametralnie różne: Rosja chce uniemożliwić demokratyczne zmiany na Ukrainie i integrację z Zachodem, a właśnie taki azymut obrały nowe władze w Kijowie, i tu nie ma miejsca na kompromis - powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej Grzegorz Gromadzki.
Dlatego należało się spodziewać, że decyzja o przerwaniu ognia będzie tylko przerwą w konflikcie, który wydaje się być nie do rozwiązania - ocenia ekspert. W jego opinii, jedynym możliwym rozwiązaniem wydaje się rezygnacja przez jedną ze stron z jej postulatów: albo Rosja zgodzi się na to, by Ukraina wyszła z jej strefy wpływów, a na taką decyzję możemy czekać latami, albo Kijów zrezygnuje z drogi ku Zachodowi.
Grzegorz Gromadzki nie spodziewa się jednak, by w najbliższym czasie któraś ze stron zrezygnowała ze swojego stanowiska. Najostrzejsze walki trwają obecnie o Debalcewe, będące ważnym węzłem komunikacyjnym. Przez miasto przebiega najkrótsza droga między Ługańskiem a Donieckiem.
ZOBACZ TAKŻE: Ekspertka: Władimir Putin gra na wyniszczenie Ukrainy>>>