W 2011 roku na uroczystości upamiętniające ofiary w Jedwabnem wysłał pan list, który odczytał Tadeusz Mazowiecki. (...) W nim zawarł pan stwierdzenie: „naród ofiar był także sprawcą”. Panie prezydencie, jak wygląda pana polityka obrony dobrego imienia Polski, jeżeli pan w swoich wystąpieniach używa określenia, które niszczy rzeczywistą pamięć historyczną?
- zapytał Andrzej Duda Bronisława Komorowskiego.
List Bronisława Komorowskiego z okazji obchodów upamiętniających 70. rocznicę mordu w Jedwabnem, był mądry i dojrzały - skomentował słowa kandydata PiS Aleksander Kwaśniewski. - Przecież nie odbierał Polakom, ani zasług, ani cierpień, ani tej ofiary, które ponieśliśmy. Zwracał uwagę, że również zdarzały się takie tragedie, takie zbrodnie, jak ta w Jedwabnem - mówił były prezydent, który jako pierwszy przeprosił w imieniu Polski za tę zbrodnię z 10 lipca 1941 roku.
Od historii z Jedwabnego bardziej przejmujące było to, co przeżyłem w czasie uroczystości przed niemal 15 laty, podkreślił Kwaśniewski w rozmowie z Moniką Olejnik. - Myśmy szli uliczkami Jedwabnego, gdzie nie było jednego człowieka. Wszystkie okna były zamknięte. Drzwi do kościoła zamknięte. Kiedy już zaczęła się uroczystość, zaczął śpiewać kantor, wspaniały kadisz, to gdzieś tam w odległości rozległy się dźwięki disco polo, głośników wystawionych na zewnątrz, nastawionych na cały regulator. Policja na szczęście to po kilku chwilach zlikwidowała - opowiadał były prezydent.
Kwaśniewski przypominał również, że wytyczoną przez niego ścieżką rozwoju dialogu polsko-żydowskiego podążali następni prezydenci - zarówno Lech Kaczyński, jak i Bronisław Komorowski. Podkreślił również, że myśmy się z tego problemu nie wyleczyli.
Takie słowa jak Andrzeja Dudy niczemu dobremu nie służą. Myślę, że dał się zwieść manipulatorom, którzy są wokół niego. Powinien się wstydzić - stwierdził. - To jest wstyd. Dla niego, dla jego wykształconych rodziców, dla środowiska Uniwersytetu Jagiellońskiego. To jest dla niego wstyd także w Parlamencie Europejskim - dodał były prezydent.