Rafał Drzewiecki: Mój oszczędny Michale, musisz mieć strasznie smutne życie, tak ściboląc codziennie każdy grosz z kalkulatorem w ręku. Oszczędzając nawet pod prysznicem. To trauma z dzieciństwa? Nie dostawałeś kieszonkowego od mamy?
Michał Szafrański*: Wchodzisz z butami w sam środek mojego życia, siląc się na tani dowcip, bo zakładasz, że stosuję wszystkie sposoby oszczędzania, które opisuję na blogu. Błędne założenie.
Uprawnione. Skoro czytam, że radzisz ludziom biorącym prysznic, by stawiali szampon nie na rancie brodzika, tylko wyżej – na półce, bo schylając się, tracą czas i przez to kąpią się dłużej, zużywając więcej ciepłej wody, to uważam, że zwariowałeś. Powinieneś się leczyć, a nie doradzać ludziom.
Mój drogi Rafale, musisz mieć strasznie smutne życie, biorąc wszystko tak dosłownie. Przykład z prysznicem to celowe przejaskrawienie, by uświadomić ludziom, że można uzbierać sporo oszczędności, dokonując prostych zmian w codziennym życiu. Bez uciążliwych nakładów. Ja pokazuję, że wystarczy lekko zmienić przyzwyczajenia, by ograniczyć przeciekanie pieniędzy przez palce.
Reklama
Jasne, zamontuję półkę na szampon, zaoszczędzę na szybszej kąpieli ćwierć grosza dziennie i w końcu po 200 latach kupię sobie za to nowe auto. To śmieszne.
Śmieszne to jest negowanie faktu, że pieniądze przeciekają ci przez palce na każdym kroku, tylko dlatego że nie chce ci się o tym pomyśleć. I przestań się czepiać prysznica – to tylko jeden z kilkuset moich wpisów. Przejaskrawiony, by zmuszał do zastanowienia. Warto filtrować pod kątem swoich potrzeb to, co czytasz na blogu. Jakoś nie nawiązujesz do moich wyliczeń, że zrezygnowanie z kąpieli w wannie na rzecz prysznica to konkretne oszczędności. W skali roku to już setki złotych. I że jeśli tak zrobisz, to wprawdzie auta nie kupisz, ale po kilku latach będziesz miał ekstraśrodki na wakacje. Śmieszne jest kupowanie waluty od banku przy spłacaniu kredytu, skoro można to zrobić w tańszych kantorach internetowych. Ktoś powie: co mi po 20 gr oszczędności na franku, szkoda na to czasu i zachodu. A ja odpowiem: to 90 zł miesięcznie mniej oddane bankowi, a zachodu z tym niewiele, bo można zakupy i przelewy wykonywać automatycznie, wystarczy raz ustawić zlecenie. To także oznacza, że kredyt spłacę półtora roku wcześniej. Fajnie jest mieć te pieniądze dla siebie?
Zgoda. Ale tak myśląc, czyli wszędzie szukając oszczędności, powinniśmy zrezygnować praktycznie ze wszystkiego – nie używać cukru i soli, wyłączyć czuwanie w telewizorze, wietrzyć szybciej pokój zimą. Sposobów na zaoszczędzenie kilku groszy jest bez liku. Ale co to za życie? Zamienić się w mentalnego księgowego? Jak ktoś zarabia 1200 zł na rękę, to ma kiepskie życie i bez twoich światłych rad. Ma się upokarzać jeszcze bardziej, przy okazji terroryzując siebie i bliskich? I ile zaoszczędzi? 100, 200 zł? Polepszy mu się? Więcej wyda na internet, żeby czytać te twoje rewelacje.
Jeśli ktoś ma 1200 zł na rękę, to lepiej zna się na oszczędnym gospodarowaniu niż ja. Tacy ludzie są mistrzami świata w oszczędzaniu i – zgadzam się tu z tobą całkowicie – na nic im moje rady. Nawet jak dzięki nim zaoszczędzą połowę pensji, niewiele im to pomoże. Jedynym dla nich ratunkiem jest zwiększenie dochodów. Mój blog nie jest remedium na biedę. Nie mam gotowych recept, jak być bogatym. Ja jedynie uzupełniam braki w polskiej edukacji, która zapomniała uczyć młodych ludzi oszczędzania. Co tam oszczędzania, nie uczy w ogóle zasad rynkowych, nie tłumaczy, czym jest reklama, wolny rynek, nie ostrzega przed pułapkami. W efekcie dwie trzecie polskiego społeczeństwa w ogóle nie ma żadnych oszczędności. Rozumiesz? Żadnych! Ani złotówki!

*Michał Szafrański, autor bloga JakOszczedzacPieniadze.pl, zdobywca trzech nagród w konkursie Blog Roku 2013, a także wyróżnień dla "Społecznie odpowiedzialnego blogera" oraz "Wpływowego blogera" przyznanych przez Blog Forum Gdańsk. Od dwóch lat utrzymuje się z bloga, oprowadzając czytelników po temat finansów osobistych i przekonując, że każdy z nas jest swoim najlepszy, doradcą finansowym. Czytany przez ok. 250 tys. osób miesięcznie