Jak zwykło się mawiać w Brukseli, sprawa Nord Stream 2 ma „swoją dynamikę”. Przeciwników tego rosyjsko-niemieckiego projektu najbardziej zaniepokoiła niedawna wizyta niemieckiego wicekanclerza Gabriela w Moskwie. W trakcie spotkań z politykami rosyjskimi, łącznie z prezydentem Putinem, zapewniał on, że nawet Komisja Europejska nie będzie w stanie uniemożliwić jego realizacji. Biorąc pod uwagę, że gazociąg ograniczyłby polskie bezpieczeństwo energetyczne, nie mówiąc o katastrofalnych skutkach dla Ukrainy, ruszyła kontrofensywa. Także nastawione proekologicznie kraje skandynawskie widzą w nim zagrożenie. Z jednej strony rządy poszczególnych krajów (poza Polską także Litwa czy Estonia), a z drugiej działania na poziomie instytucji unijnych.

Reklama

Sama Komisja Europejska szczęśliwie nie jest w tej sprawie jednomyślna, część komisarzy (głównie pochodzących z krajów skandynawskich, ale nawet niemiecki komisarz Gunther Oettinger ) delikatnie mówiąc nie jest entuzjastami tego projektu. Także europosłowie próbują przeciwdziałać. Ostatnio grupa europosłów z kilku krajów: Polski, Litwy, Estonii, Danii i Czech wystosowała interpelację do Komisji Europejskiej. Wśród polskich autorów pytań są m.in. była minister spraw zagranicznych, Anna Fotyga (PiS) i były minister integracji europejskiej, Jacek Saryusz-Wolski (PO). Zadają oni pytania o przejrzystość i zgodność z prawem unijnym (konkretnie tzw. trzecim pakietem energetycznym) projektu Nord Stream 2 i o bezpieczeństwo energetyczne, w tym zróżnicowanie źródeł energii (ten gazociąg jeszcze bardziej zwiększy dominację Gazpromu na rynku europejskim). I choć tak interpelacja nie ma mocy sprawczej, to jednak jest ważnym głosem w dyskusji europejskiej o polityce energetycznej.

Reklama

Ale ta sprawa trafi także na porządek obrad szczytu unijnego. Szef Rady, Donald Tusk wpisał w konkluzje punkt dotyczący polityki energetycznej. Choć nie pada w nim słowo Nord Stream 2, jasne jest że do tego właśnie odnosi się kilka zdań - Każda nowa infrastruktura powinna być w pełni zgoda z trzecim pakietem energetycznym oraz innymi właściwymi przepisami UE, a także z celami Unii energetycznej, takich jak zmniejszenie zależności energetycznej i dywersyfikacja dostawców, źródeł i dróg. To ewidentne nawiązanie do niemiecko-rosyjskiej inwestycji. I w programie – obok przede wszystkim dyskusji o imigrantach i walce z terroryzmem oraz sytuacji w Wielkiej Brytanii w związku z Brexitem (oraz wrzuconej w ostatnim momencie rozmowie o sankcjach na Rosję) – znajdzie się także czas na dyskusję o Nord Stream 2. Podobny jak Polska punkt widzenia ma Litwa, Estonia oraz Dania i Czechy.

Reklama

Ale zupełnie nieoczekiwanie do tego grona dołączył zaskakujący sojusznik – Włochy. Włochy, które mają dobre, ciepłe wręcz relacje z Rosją, nagle dołączyły do grona przeciwników Nord Stream 2. Dlaczego? Z powodu South Stream. Po unijnych zastrzeżenia, Rosja zrezygnowała z budowy (lub się przynajmniej wstrzymała) Gazociągu Południowego. W tej sytuacji włoski premier Renzi doszedł do wniosku, że to nie w porządku, że Niemcy sobie z pomocą Rosji zabezpieczą dostawy gazu, podczas gdy analogiczna sytuacja nie będzie miała miejsca w przypadku Włoch. Jak tłumaczą mi włoscy dyplomaci, Rzym czuje się poszkodowany także w przypadku decyzji dotyczących uchodźców i w ogóle od jakiegoś czasu pomijany w dyskusji europejskiej i marginalizowany. Zatem postanowił zbojkotować projekt, postrzegany przez siebie, jako środkoeuropejski. Oby takie myślenie utrzymało się u włoskich polityków jak najdłużej. A zadaniem Polski powinno być teraz szukanie kolejnych sprzymierzeńców – raczej w gronie krajów północno i środkowoeuropejskich. I tłumaczenie, że to nie jest polska fobia, ale po prostu walka o wspólne, europejskie bezpieczeństwo energetyczne.