O Komisji Weneckiej zrobiło się głośno, by polskie ministerstwo spraw zagranicznych postanowiło zwrócić się do tejże komisji w sprawie zmian w Trybunale Konstytucyjnym. Czy było to konieczne? Zdania na ten temat są mieszane. Na pewno nie jest to nielogiczne. Bo Komisja Wenecka to ciało doradcze Rady Europy (nie mylić z Radą Europejską czy Radą Unii Europejskiej, to w ogóle nie jest instytucja unijna), złożone z prawników, konstytucjonalistów, urzędników i ekspertów, członków parlamentów narodowych. I jednym z jej zadaniem jest sprawdzanie zgodności aktów prawnych ze standardami europejskimi oraz wyjaśnianie luk prawnych. Od momentu powstania – w 1990 r. – Komisja Wenecka (nazwa wzięła się stąd, że sesje plenarne odbywają się właśnie w Wenecji) opiniowała już w ponad 500 przypadkach, w 50 krajach. Na opinie Komisji Weneckiej w swoich orzeczeniach powołuje się także Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Komisja Wenecka działa kilkuetapowo. Najpierw tworzy – po wniosku o sporządzenie opinii kierowanego najczęściej przez zainteresowany kraj – grupę roboczą, w której znajdują się eksperci i sprawozdawcy.
Przygotowuje ona wstępny projekt opinii, po czym udaje się z wizytą studyjną do danego kraju. Na ogół są to krótkie, często zaledwie dwudniowe wizyty, ale w razie konieczności mogą trwać nawet ponad tydzień.
Jak nieoficjalnie się dowiedziałam, tak ma być w przypadku Polski – przynajmniej niektórzy członkowie grupy roboczej zostaną u nas około tygodnia. Spotkają się oni z przedstawicielami Sejmu, rządu, organizacji pozarządowych, Trybunału Konstytucyjnego i zbierają dokumentację. W efekcie powstaje ostateczny projekt opinii, który zostaje wręczony wszystkim zainteresowanym stronom (w przypadku Polski także Komisji Europejskiej). Ostatnim etapem jest debata o opinii podczas sesji plenarnej w Wenecji i przekazanie opinii wnioskującym organom. Warto zaznaczyć, że taka opinia nie ma mocy prawnej, może jedynie służyć jako dokument pomocniczy.
Jak będzie to wyglądać w przypadku Polski? Już teraz przyjechali do Polski eksperci (stałym członkiem Komisji Weneckiej ze strony Polski jest była premier i ambasador przy Watykanie, Hanna Suchocka). W ciągu tygodnia powinni zakończyć serię spotkań. W marcu oczekiwany jest projekt opinii. Gotowa opinia trafi do polskiego rządu i do instytucji unijnych: Komisji i Parlamentu Europejskiego, które od tegoż dokumentu uzależniają swoje dalsze działania. W zależności od tego, jaka będzie ta opinia, Parlament Europejski być może znów zorganizuje debatę na temat Polski – podczas marcowej lub kwietniowej sesji plenarnej.
I być może wówczas przy tej okazji będzie też przygotowywał rezolucję. Opinia ta jest też bardzo ważna dla Komisji Europejskiej, w kontekście rozpoczęcia procedury mechanizmu ochrony państwa prawa. Ale oczywiście to nie zamyka sprawy. Bo rząd Polski będzie mógł się odwoływać od opinii a także ewentualnie negocjować zastosowanie się do jej zaleceń. Zatem jest to jedynie jeden z etapów całego procesu, a nie wiążące podsumowanie.