Rzadko zgadzam się ze związkowcami z Sierpnia'80, zwykle bowiem fundamentalnie się różnimy. Dziś jednak spokojnie podpisuję się pod ich komentarzem: "Skandal, żenada, kompromitacja! Komisja Krajowa WZZ „Sierpień 80” nie znajduje innych słów na określenie poprawki do uchwalonej 9 marca przez Sejm nowelizacji ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego, pozwalającej garstce nieco ponad kilkudziesięciu działaczy związkowych na skorzystanie ze specjalnych metod nabywania przez nich uprawnień do urlopu górniczego".
W poniedziałkowym wydaniu DGP napisałam o tym, jak w czwartek w ekspresowym tempie posłowie uchwalili przywileje dla związkowców. Rano na mailu posłów pojawił się druk ze zmianami, o godz. 10 zwołana została na godz. 13 komisja skarbu i energii, a wieczorem posłowie przegłosowali poprawkę do ustawy. I to JAKĄ!
Zacznijmy od tego – co to jest urlop górniczy? To specjalna osłona w ustawie o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego dla górników dołowych, którym do emerytury zostały cztery lata lub mniej, a których kopalnie są likwidowane. Taki górnik może w związku z tym dobrowolnie odejść z branży i do momentu osiągnięcia wieku emerytalnego ma wypłacane 75 proc. swojego średniego wynagrodzenia. Na dodatek może podjąć pracę poza sektorem węglowym. Świadczenia te są wypłacane za zgodą Brukseli – godzi się ona bowiem tylko na pomoc publiczną, a więc z budżetu państwa, na likwidację kopalń. W listopadzie 2016 r. Komisja Europejska dała Polsce zielone światło na wydanie 8 mld zł z budżetu państwa na likwidację nierentownych kopalń do 2018 r. Wchodzą to także osłony socjalne, czyli urlopy górnicze czy jednorazowe odprawy pieniężne.
Dzięki sejmowym poprawkom z tych samych osłon co ciężko pracujący na dole górnicy będą teraz mogli skorzystać etatowi związkowcy oddelegowani do pracy w kopalnianych oddziałach organizacji związkowych. Wielu z nich pod ziemię zjeżdża rzadziej ode mnie, a ich pensje są zbliżone do pensji dołowców na najwyższych stanowiskach.
Dlaczego będą dostawać takie świadczenia jak górnicy dołowi z zamykanych kopalń? Ano dlatego, że Solidarność poparła PiS w wyborach, poza tym związkowcy zgodzili się teraz na fuzję Katowickiego Holdingu Węglowego i Polskiej Grupy Górniczej. Ci z KHW zrezygnowali z układu zbiorowego i "czternastek" po wejściu do PGG. A bez tej fuzji Holding by upadł – na co PiS wizerunkowo przecież nie może sobie pozwolić. No a poza wszystkim - PiS obiecywał w kampanii wyborczej, że nie będzie likwidował kopalń. A robi to, bo musi – co do tego nie ma wątpliwości. Ale skoro obiecywał, że nie będzie zamykał, a zamyka, to znaczy, że minął się z prawdą. Trzeba więc to jakoś zrekompensować.
Resort energii wyliczył, że ze świadczeń może skorzystać 50-55 etatowych związkowców. Może, ale oczywiście nie musi. Jeden z senatorów PiS (Senat dopiero będzie głosował tę skandaliczną poprawkę) powiedział mi, że może z pozoru sprawa wygląda źle, ale jednak daje nadzieję na "świeżą krew" w związkach zawodowych. - Może ten stary beton, który od lat się nie zmienia, wreszcie odejdzie i przyjdą nowi, z którymi będzie się dało dogadać – tłumaczył. Skoro bowiem od lat nikt nie ma odwagi zmierzyć się ze zmianą ustawy o związkach zawodowych, to takie są efekty.
Jeśli z górniczego urlopu faktycznie skorzysta 50-55 etatowych związkowców, to będzie to kosztowało ok. 24 mln zł.
Chciałabym tylko wiedzieć, dlaczego PiS spłaca swoje długi publicznymi, a więc i moimi pieniędzmi. O ile godzę się na to, że z nich finansowane jest zamykanie nierentownych kopalń, tak nie godzę się na finansowanie urlopów nierentownych związkowców. A gdy idę do sklepu kupić komuś coś na przeprosiny płacę swoimi pieniędzmi. A nie np. sąsiada.