Czy pracownicy delegowani rzeczywiście są takim problemem dla UE, jak przekonuje francuski prezydent?
Problemem Europy jest szara strefa, a nie pracownicy delegowani. Szara strefa w bogatych krajach, takich jak Luksemburg, szacowana jest na 9 proc., a w Belgii nawet 21 proc. PKB. Dla porównania udział pracowników delegowanych w europejskim rynku pracy to około 0,9 proc. siły roboczej, co stanowi około 0,7 proc. zatrudnionych w UE i około 0,1 proc. pracujących w zamożnych krajach. Poza tym pracownicy delegowani zatrudniani są na krótki okres. Średni czas, w jakim wykonują swoją pracę, to 100 dni. W dodatku zaledwie jedna trzecia pracowników delegowanych jest z biedniejszych krajów, takich jak Polska.
Z pewnością istnieją tacy hydraulicy. Ale ich liczba jest niewielka. Znacznie częściej delegowani są pracownicy o wysokich kwalifikacjach, np. specjaliści IT czy inżynierowie, którzy otrzymują duże wynagrodzenia za swoją pracę.
Moim zdaniem tak naprawdę to nie Komisja Europejska chce zmian. Chcą ich wpływowe państwa członkowskie: Francja, Belgia i Holandia. Poza tym wiele osób nie widzi różnicy między pracownikami delegowanymi a takimi, którzy nie zostali oficjalnie zadeklarowani. Nieuczciwą konkurencję w UE stanowią pracownicy zatrudnieni na czarno, którzy nie tylko otrzymują niższe pensje, ale również nie mają żadnej ochrony prawnej ani socjalnej. Oceniam, że niezadeklarowana praca w niektórych unijnych państwach stanowi od 10 do 30 proc. całego rynku pra
Właśnie nie. To przede wszystkim pracownicy lokalni z danego kraju.
Określenie „dumping socjalny” wprowadza w błąd. Jest to określenie używane nawet przez samą Komisję Europejską w stosunku do niektórych krajów Unii. Dumping socjalny znaczy przecież nieusprawiedliwiony lub wręcz agresywny sposób realizowania usługi przez firmę próbującą obejść system socjalny czy podatkowy danego kraju. Oczywiste jest, że w przypadku pracowników delegowanych nie możemy mówić o dumpingu socjalnym.