Miał pan okazję poznać nowego szefa polskiego MSZ?
Tak. Z rozmów, które odbyliśmy, odniosłem wrażenie, że ma on dobre relacje z Niemcami. Rozumie niemieckie społeczeństwo. Oczekuję dobrej współpracy z ministrem i kontynuacji dobrych relacji dwustronnych.

Reklama

Z lektury niektórych mediów można odnieść wrażenie, że te relacje są najgorsze po 1989 r. Faktycznie jest aż tak źle?
Stosunki polsko-niemieckie są znacznie lepsze niż ich reputacja. Zwłaszcza filar gospodarczy wygląda znakomicie. W 2017 r. wymiana handlowa najpewniej przebiła 100 mld euro. To niesamowity wynik. Jeśli dodać do tego niemieckie inwestycje w Polsce i vice versa, widać bardzo silne więzy. Pamiętajmy o ubiegłorocznych targach w Hanowerze, których partnerem była Polska, prezentując się jako kraj ważny technologicznie. Można to odczytać jako wyrażenie najwyższego uznania dla Polski.

Co z dialogiem politycznym?
Nie zawsze się zgadzamy, ale częściej mamy podobne stanowiska. Po pierwsze, Niemcy są bardzo aktywne na wschodniej flance NATO. Niemieckie oddziały są główną częścią sił Sojuszu na Litwie, jesteśmy obecni w Polsce w ramach Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego. W debacie publicznej nasz wkład jest czasem niedoceniany. Po drugie, bez Niemiec raczej nie utrzymano by sankcji wobec Rosji. Niemcy są w tej sferze bardzo aktywne. Bez wdrożenia porozumień mińskich sankcje nie zostaną zawieszone. Niemiecka polityka wielokrotnie jest zgodna z interesem Polski. Warto to podkreślać w debacie publicznej.
Powiedział pan, że reputacja naszych relacji jest gorsza niż one same. Wystarczy więc skorygować retorykę?
Obniżenie temperatury retoryki w mediach to dobry pomysł. Szklanka może być do połowy pełna albo pusta. Ludzie mają skłonność, by widzieć tylko pustą część, choć nasza szklanka jest wypełniona znacznie powyżej połowy.
Startują negocjacje nowej perspektywy budżetowej UE. Jaka jest niemiecka wizja przyszłości unijnego budżetu?
Perspektywa będzie musiała uwzględnić kontekst brexitu. Jeden z najważniejszych płatników netto opuści Unię. Będziemy musieli sobie z tym poradzić. To będzie niełatwa debata, ale jestem pewien, że dojdziemy do kompromisu.
Pojawiają się sugestie, także w Niemczech, by wypłaty uzależnić od przestrzegania zasad praworządności.
To nie jest stanowisko rządu.
Co powinno zostać zrobione, by Polska i Komisja Europejska porozumiały się w sprawie art. 7?
To nie jest kwestia relacji polsko-niemieckich. To sprawa między KE i Polską. Debata trwa już od pewnego czasu. Komisja wydała pewne rekomendacje. Dobrze, że dialog jest kontynuowany. Mam nadzieję, że przyniesie rezultaty.
Niemcy poprą sankcje przeciw Polsce?
Pierwsza lekcja dyplomacji: nie odpowiadać na pytania, które nie są aktualnie rozpatrywane. Jesteśmy w takim, a nie innym punkcie. Reszta jest czysto hipotetyczna.
Niektórzy przedstawiciele władz chcą zwrócić się do Niemiec o reparacje. Berlin jest otwarty na taką dyskusję?
Wiele zostało na ten temat powiedziane po obu stronach. Rząd federalny w przeszłości wypowiedział się w tej sprawie. Nie mam nic do dodania.
Pojawia się argument, że Berlinowi trudno byłoby wykazać, iż zrzeczenie się reparacji w 1953 r. było skuteczne, ponieważ Warszawa nie przesłała wówczas RFN żadnego dokumentu, który by to potwierdzał.
Nie biorę udziału w wewnętrznej debacie w Polsce.
Ale to debata na temat relacji polsko-niemieckich.
A ja nie biorę udziału w wewnętrznej debacie.
W Polsce pojawiają się argumenty, że otwarcie kwestii reparacji doprowadzi do otwarcia kwestii granicy polsko-niemieckiej.
To znów pytanie hipotetyczne. Dla nas kwestie granic zostały jasno ustalone w traktatach. Sprawa granic jest zamknięta raz na zawsze.
Jakie jest stanowisko RFN w sprawie Nord Stream 2?
Bezpieczeństwo energetyczne, tania i czysta energia są głównymi celami europejskiej polityki energetycznej. Wszystkie te cele są równie ważne. NS2 to komercyjny projekt realizowany przez firmy europejskie, nie tylko niemieckie. Powinien być zgodny z prawem międzynarodowym. Na razie nie widzimy, by projekt naruszał prawo międzynarodowe.
Chciałbym zapytać o rozbieżności w podejściu do kryzysu migracyjnego. Żadne państwo UE nie wykonało w pełni decyzji o obowiązkowej relokacji uchodźców. Nie powinniśmy jej skorygować?
Umieśćmy to pytanie w kontekście. Zbyt silnie podkreślamy aspekty problematyczne, a nie te, w których się zgadzamy. Berlin i Warszawa są zgodne co do konieczności wzmocnienia granic, pomagania państwom tranzytowym, utrzymania umowy UE z Turcją i walki z przemytnikami ludzi. Na razie nie zgadzamy się co do przyszłości europejskiej polityki azylowej i relokacji. Będziemy nad tym pracować. Bułgarskie przewodnictwo pracuje nad propozycjami Estonii i Malty. Mamy nadzieję, że rozwiązanie zostanie znalezione do czerwca. To ważne, bo w szalonym świecie, w którym żyjemy, powinniśmy umieć sobie radzić z tą kwestią zgodnie z fundamentalnymi wartościami UE.
Jak pan oceni poziom codziennej współpracy z polskimi dyplomatami?
Co drugi dzień jestem w polskim MSZ. Mam świetny kontakt z polskimi kolegami. Utrzymujemy robocze kontakty również w innych formatach, np. w ramach Trójkąta Weimarskiego. Czasem media nie dostrzegają, jak wiele się dzieje. Przykładem niech będzie ubiegłoroczna deklaracja rzymska w sprawie przyszłości UE. Wielu ludzi nie sądziło, że zdołamy ją uzgodnić, a jednak się udało. Jesteśmy sąsiadami, sojusznikami z UE i NATO. Musimy współpracować, bo bez tego trudno byłoby budować przyszłość Europy.