Felieton Johna O'Sullivana, komentatora i działacza w sektorze pozarządowym, a w przeszłości m.in. współpracownika i autora przemówień ówczesnej brytyjskiej premier Margaret Thatcher, został opublikowany w najnowszym wydaniu "Spectatora" i jest głównym tekstem numeru.

Reklama

Komentator odrzuca logikę pojawiających się oskarżeń dotyczących erozji demokracji i rosnącego autorytaryzmu w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Podkreśla, że "kiedy jednak przyjrzymy się bliżej, widać coś innego: przez pierwsze 20 lat te młode demokracje odkryły, że zgodnie z przepisami, konstytucjami i biurokracją ukształtowaną przez komunistów zbyt wiele elementów władzy - sądy, media - jest w rękach postkomunistów".

Teraz (kraje V4 - PAP) robią to, co powinny robić demokracje: reformują instytucje tak, aby realizowały rządowe plany, o których decydują ludzie poprzez głosowanie na wybieralnych polityków - ocenił.

Autor zaznaczył, że "chociaż ich pomysły dotyczące granic, imigracji i kultury są w opozycji do tradycyjnych brukselskich poglądów, to ani ludzie, ani rządy nie są wrogie wobec samej Unii Europejskiej". Nie chcą wychodzić (z UE) - chcą pozostać w niej i odzyskać część władzy, którą straciły na rzecz scentralizowanych unijnych instytucji - podkreślił.

Zdaniem O'Sullivana "polityczne status quo istniejące po zimnej wojnie się rozsypuje - ale jeszcze nie zmieniło się w nowy system partii i ideologii", a "wiele elementów wciąż pozostaje labilnych".

Publicysta napisał, że dynamiczne zmiany polityczne w krajach Europy Środkowo-Wschodniej ujawniły, że "mainstreamowe, liberalno-prawicowe partie - sprzyjające przedsiębiorcom i Europie, społecznie progresywne - muszą zmierzyć się ze swoim własnym dylematem egzystencjalnym", który jego zdaniem sprowadza się do pytania o to, czy "poszerzają się w stronę koalicji, które skupiają też narodowców i społecznych konserwatystów", czy też "akceptują to, że ich znaczenie będzie maleć lub nawet zostaną zastąpione przez bardziej tradycyjne, konserwatywne partie lub, co gorsza, populistów".

Dziennikarz ocenił, że partie, które zdobywają obecnie wpływy w krajach Wyszehradu, mają "ciekawą mieszankę politycznych idei i podejścia do kwestii kulturowych", wskazując m.in. na to, że "złości je dyktat i pouczanie ze strony zachodniej Europy i Brukseli, która tak stanowczo chce krytykować polski rząd".

Reklama

Jak dodał, kraje regionu "odeszły od sentymentalno-ideologicznej wdzięczności za bycie częścią Europy, zachodu i nowoczesności, będąc gotowe do tego, aby starać się o realizację swoich interesów gospodarczych (w przypadku Polski - kopalni węgla) z mniejszym szacunkiem w unijnych dyskusjach".

Dopiero co odzyskawszy swoją niepodległość od Sowietów, (te kraje) są bardziej świadome wartości swojej narodowej suwerenności oraz tożsamości - i chcą je chronić - zaznaczył.

O'Sullivan ocenił, że z perspektywy Wyszehradu to stara Europa jest "fałszywą Europą", gdyż funkcjonuje opierając się na "oligarchicznych strukturach politycznych i sterylnej, represyjnej kulturze, która uznaje wszystko, czego nie lubi, za wrogość wobec liberalnej demokracji".

Tymczasem Środkowoeuropejczycy postrzegają siebie jako "prawdziwą Europę", która ceni sobie państwo narodowe, rodzinę, roztropną politykę, religię chrześcijańską i demokrację większościową, uznając je za bardziej autentyczne echo europejskiej tradycji - napisał.

Komentator skrytykował także Francję i Niemcy, pisząc, że nie mogą "wyobrażać sobie", że będą nakazywały innym krajom przyjęcie uchodźców, których wcześniej wpuściły do Europy.

Jak zaznaczył, "grożenie Polsce i Węgrom karami oraz krytyką za rzekome odwrócenie się od demokracji jest w najlepszym wypadku groteskową przesadą". Oba kraje mają żywe kampanie polityczne, protesty uliczne, dopuszczające spory media i uczciwe systemy wyborcze - są niezaprzeczalnie demokratyczne, dalece bardziej niż sama Unia Europejska - ocenił, odrzucając także m.in. krytykę reformy sądownictwa w Polsce.

Dziennikarz "Spectatora" skrytykował także francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona za jego opinię, że dyskusję dotyczącą standardów demokracji w Europie można przedstawić jako spór Wschodu z Zachodem, bo - jak ocenił, wskazując na Francję, Włochy, Hiszpanię, Grecję i Wielką Brytanię - "także w wielu zachodnioeuropejskich krajach opinia publiczna przemieściła się w tym kierunku".

Niezależnie od tego, czy ktoś stara się dostosować, czy sprzeciwić populizmowi, główna oś sporu jest taka sama: dopóki elity nie będą skłonne traktować innych ludzi i grup społecznych jako równych sobie w systemie demokratycznym, będzie dochodziło do nieuniknionych sporów. Filozof Pierre Manent argumentował, że europejska polityka będzie wyborem pomiędzy nieprzyzwoitym nacjo-populizmem i aroganckim kosmopolitycznym centryzmem lub - jego słowami - pomiędzy populistyczną demagogią a fanatyzmem centrum - napisał O'Sullivan.

Jego zdaniem "centrowy establishment w Europie nie przyznaje swoim politycznym rywalom prawa dojścia do władzy, a kiedy to się staje - przykleja im łatkę łamiących prawo ekstremistów i używa ponadnarodowych sił prawnych i politycznych, aby ich powstrzymać lub wręcz usunąć".

Ta taktyka dotychczas nie działała, biorąc pod uwagę, jak niewielu wyborców w tych krajach chciało ustąpić. Wielka Brytania po wyjściu z Uni Europejskiej może oglądać ten spór zza linii bocznej, ale nowa bitwa o Europę właśnie się rozpoczęła - konkluduje autor.