Za rezolucją głosowało 33 posłów komisji, 9 było przeciw.
W głosowaniu nie wzięli udziału stali członkowie komisji Michał Boni (PO, EPL) - który, jak poinformował, musiał wziąć udział w innej konferencji, a na komisji reprezentował go kolega z grupy politycznej - i Barbara Kudrycka (PO, EPL). W posiedzeniu nie uczestniczyli też tzw. europosłowie zastępcy komisji Róża Thun (PO, EPL) i Kazimierz Michał Ujazdowski (EKR). Ujazdowski zapowiedział, że podczas sesji plenarnej PE będzie głosował przeciw rezolucji w sprawie Polski.
W posiedzeniu wziął udział europoseł Marek Jurek (Prawica Rzeczypospolitej, EKR), który głosował przeciwko rezolucji. Na posiedzenie przyszła też Beata Gosiewska (PiS), która nie jest członkiem komisji.
Tuż przed głosowaniem Jurek zgłosił wniosek formalny, wzywając do zaniechania głosowania i wycofania rezolucji w celu jej skonsultowania przez koordynatorów grup politycznych komisji. - Chcę wyrazić przekonanie, że jest to naprawdę niepotrzebne dzielenie Europy. Jeżeli już padł ten wniosek Komisji Europejskiej, który uważam za głęboko niefortunny, to i tak będzie miał swój formalny bieg proceduralny - zaznaczył. Zdaniem Jurka rezolucja komisji PE w sprawie Polski w tym kontekście jest "niezrozumiała". Pomimo jego wniosku głosowanie odbyło się.
Rezolucja została przygotowana - jak podały wcześniej służby prasowe Parlamentu Europejskiego - po decyzji Komisji Europejskiej o uruchomieniu artykułu 7 unijnego traktatu wobec Polski, "ponieważ kraj ten jest uważany za wyraźnie zagrożony naruszeniem europejskich wartości".
Komisja PE w przegłosowanej w poniedziałek rezolucji "z zadowoleniem przyjmuje decyzję Komisji (Europejskiej) z dnia 20 grudnia 2017 r. o aktywowaniu art. 7 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej w odniesieniu do sytuacji w Polsce i popiera wezwanie Komisji skierowane do polskich władz w celu rozwiązania problemów".
Ponadto komisja PE wzywa Radę UE do "podjęcia szybkich działań zgodnie z postanowieniami zawartymi w art. 7 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej" oraz wzywa Komisję Europejską i Radę UE "do pełnego i regularnego informowania Parlamentu o poczynionych postępach i działaniach podejmowanych na każdym etapie procedury".
Rezolucja zostanie poddana pod głosowanie podczas jednej z kolejnych sesji plenarnych.
15 listopada 2017 roku europarlament na sesji plenarnej przyjął rezolucję wzywającą rząd Polski do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności i praw podstawowych, zapisanych w traktatach. Jednocześnie europosłowie zainicjowali własną procedurę zmierzającą do uruchomienia art. 7 traktatu wobec Polski.
Przyjmując dokument, PE udzielił mandatu swej komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych na opracowanie specjalnego sprawozdania dotyczącego Polski. W ten sposób mógłby na sesji plenarnej przyjąć sprawozdanie komisji i tym samym wezwać Radę UE do podjęcia działań przewidzianych w art. 7 Traktatu o UE.
Jednakże w grudniu decyzję o uruchomieniu art. 7 wobec Polski podjęła Komisja Europejska. W związku z tym, że KE uruchomiła art. 7, grupy polityczne PE podjęły w styczniu decyzję, że Parlament wycofa się z własnej procedury praworządności, aby nie powielać prac.
Art. 7 traktatu o UE to tzw. opcja atomowa, w wyniku której kraj może zostać nawet objęty sankcjami czy zawieszeniem prawa do głosowania na forum UE. Aby tak się stało, zielone światło musi dać jednomyślnie szczyt unijny. Węgry wielokrotnie powtarzały jednak, że w takiej sytuacji będą przeciw karaniu Polski.
Zgodnie z art. 7 Rada UE, czyli przedstawiciele rządów, może na wniosek PE lub KE stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez państwo członkowskie wartości unijnych. Potrzeba do tego większości czterech piątych państw UE.
KE uruchamiając w grudniu 2017 roku art. 7 przyjęła też zalecenia, w których wskazała, jakie działania muszą podjąć polskie władze, aby odpowiedzieć na jej zastrzeżenia. Chodzi m.in. o wprowadzenie zmian do ustawy o Sądzie Najwyższym, w tym o niestosowanie obniżonego wieku emerytalnego wobec obecnych sędziów.
KE domaga się też zmiany w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa. Chce, by nie przerywano kadencji sędziów-członków Rady i zapewniono, by nowy system gwarantował wybór sędziów-członków przez przedstawicieli środowiska sędziowskiego. Innym z zaleceń jest "przywrócenie niezależności i legitymacji Trybunału Konstytucyjnego przez zapewnienie, aby prezes i wiceprezes byli wybierani zgodnie z prawem oraz aby wyroki Trybunału były publikowane i w całości wykonywane".
Na początku stycznia do Brukseli przyleciał premier Mateusz Morawiecki, aby spotkać się z szefem KE Jean-Claude'em Junckerem. Obaj politycy poruszyli w rozmowie m.in. kwestię praworządności. Morawiecki i Juncker umówili się na kolejne spotkanie, by - jak napisali we wspólnym oświadczeniu - kontynuować dyskusję w omawianych sprawach, "mającą przynieść postępy do końca lutego".
Prezydent: To bardzo nieuczciwe potraktowanie nas
- Osobiście absolutnie się z tym nie zgadzam i uważam, że jest to bardzo nieuczciwe potraktowanie nas - powiedział prezydent w TVP odpowiadając na pytanie o konsekwencji jakie może nieść uruchomienie przez KE art. 7 wobec Polski.
Prezydent stwierdził, że "wprowadziliśmy do naszego systemu prawnego instytucje, które obowiązują w innych krajach europejskich".
Jak mówił zarzuca nam się naruszanie demokracji, choć rzeczywisty obraz Polski jest taki, że jest to kraj, gdzie "mamy wolność zrzeszania się, gdzie każdy może sobie demonstrować, gdzie nie ma żadnego problemu jeżeli chodzi o wolność słowa".
- Przecież mamy przykłady dookoła Polski ograniczania wolności słowa, nawet w Niemczech, gdzie przez kilka dni nie wolno było poinformować o gwałtach, które miały miejsce w Kolonii w Sylwestra dwa lata temu - mówił. Podkreślił, że w Polsce nie ma miejsca ograniczanie demokracji ani wolności słowa.
- Dla mnie te instytucje, które my wprowadzamy do prawa polskiego to są instytucje, które wzmacniają demokratyczność funkcjonowania państwa. System kooptacji, jeżeli chodzi o sędziów w KRS, który do tej pory u nas funkcjonował, że tylko sędziowie mają prawo wybierania sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa - a cóż on ma wspólnego z zasadami demokracji? Demokracja to przede wszystkim ci, którzy zostali wybrani przez społeczeństwo. Sędziowie ze społecznym wyborem nie mają absolutnie nic wspólnego - powiedział prezydent.
Według niego, pewne zmiany musiały być wprowadzone, aby "ten mechanizm funkcjonował bardziej demokratycznie".
- Jeżeli mówimy, że zasada trójpodziału władz to także równoważenie się władz nawzajem, to do tej pory władza sądownicza była de facto całkowicie niezależna od innych, a to tak nie może być. Oczywiście nie można dopuścić do sytuacji, kiedy jest możliwość wpływania choćby na treść wyroków przez władze wykonawczą i tego za wszelką cenę trzeba unikać, a nawet wrażenia, że jest to możliwe - powiedział prezydent.
Dlatego - zaznaczył Duda - sprzeciwił się temu, "aby wpływ na Sąd Najwyższy i sędziów miał w Polsce minister sprawiedliwości, prokurator generalny". - Natomiast prezydent przecież od samego początku, od 1989 r. - w konstytucji mamy jasno powiedziane - powołuje sędziów. Jeżeli prezydent powołuje sędziów to jest logiczne, że może także decydować o tym kto po osiągnięciu wieku może dalej orzekać a kto nie - powiedział prezydent.