W USA wypracowano ponadpartyjne porozumienie w sprawie nałożenia sankcji na firmy, które biorą udział w budowie gazociągu Nord Stream 2 pod Morzem Bałtyckim. Zwolennikami takiego rozwiązania są zarówno republikanie, jak i demokraci. Niedawno amerykańska ambasador w Polsce Georgette Mosbacher tweetowała o możliwości przeniesienia grawitacyjnych bomb atomowych B-91z Niemiec do Polski w ramach programu nuclear sharing. Chwilę później – w ramach przecieku z Białego Domu, Wall Street Journal doniósł o tym, że z RFN może zostać wycofana znaczna część żołnierzy USA, z których nawet tysiąc trafi do Polski.
Te wszystkie dane na pierwszy rzut oka są dla nas korzystne. Gdy jednak wnika się w szczegóły, okazuje się, że dominują odcienie szarości. Najprościej jest z Nord Stream 2. Amerykanie eksportujący swoje LNG chcą ograniczyć konkurencję rosyjskiego gazu sprzedawanego przez niemiecki hub. W zasadzie każde uderzenie w budowany – z pominięciem zasad europejskiej solidarności i w zgodzie z wąsko pojętym interesem Niemiec – gazociąg jest dla nas korzystne. Jednak w sprawach wojskowych sytuacja komplikuje się. Polska to nie Okinawa. Jej bezpieczeństwo zależy od szeregu nieoczywistych zależności i sojuszy nie tylko po drugiej stronie Atlantyku. Nie ma sensu się łudzić, że za Przesmyk Suwalski gotowi są ginąć Hiszpanie, Francuzi czy Belgowie. Najpewniej równie wstrzemięźliwy stosunek do tego mają i Niemcy. Niemniej jednak od Niemiec właśnie zależy, czy jakakolwiek operacja na wschodniej flance NATO ma szanse na powodzenie. To garnizon USA w Bawarii będzie organizował odsiecz, którą w dużej mierze zaplanują inżynierowie Bundeswehry. To m.in. niemieccy oficerowie badali nośność polskich przepraw w kierunku wschodnim, sprawdzając, czy może przejechać przez nie np. ciężki M1Abrams. Te charakterystyczne żółte znaki z czołgiem, które widać np .na wiaduktach między Toruniem a Bydgoszczą, powstały w ramach współpracy natowskiej. Nie jest to tak spektakularne jak lądowanie spadochroniarzy 82 Dywizji Powietrznodesantowej USA niedaleko mostu im. Elżbiety Zawackiej w Toruniu, ale stanowi klucz do działań Sojuszu w Polsce. Jeśli ktoś nie wierzy, niech policzy, ile jest przepraw od Odry do granicy z obwodem kaliningradzkim. I zastanowi się, ile trwałby przejazd brygady zmechanizowanej spod Międzyrzecza w rejon Bartoszyc, gdyby część mostów czy wiaduktów była zbyt lekka lub zniszczona.
Do pewnego stopnia piszą o tym wszystkim republikańscy kongresmani w liście do Donalda Trumpa, który opublikowaliśmy wczoraj w DGP. Dostrzegają oczywisty fakt, że Niemcy kręcą z wydatkami na zbrojenia, nie próbując nawet zbliżyć się do natowskiego standardu 2 proc. PKB. Jak podawaliśmy w DGP, co innego Berlin wysyła do kwatery głównej NATO, a co innego wpisuje do budżetu. Równocześnie kongresmani widzą, jak ważne są Niemcy z punktu widzenia logistyki prowadzenia wojny. Czy to na wschodzie NATO, czy w Afganistanie. Właśnie dlatego apelują o odrzucenie pomysłu Trumpa wprowadzenia górnego limitu liczby żołnierzy USA w RFN na poziomie 25 tys.
Reklama
W trakcie zamieszania z groźbą wycofania części Amerykanów Polska nie włączyła się entuzjastycznie w tę narrację i nie zachwycała pomysłem. Szef BBN Paweł Soloch i szef MON Mariusz Błaszczak raczej tonowali nastroje, przekonując, że budowa tzw. Fort Trump nie musi być powiązana z osłabianiem obecności USA w Europie. Podobnie było z tweetem Mosbacher o nuclear sharing.
Obóz PiS lubi porównywać sojusz Polski z USA do asymetrycznej relacji między Stanami Zjednoczonymi a Izraelem. Te sugestie są oczywiście grubym nadużyciem. Ale jeśli już, warto przy tym pamiętać o kilku faktach. Choćby izraelskim programie nuklearnym. Głowice atomowe nie powstałaby, gdyby nie stosunkowo ofensywna wobec USA polityka Instytutu do spraw Wywiadu i Zadań Specjalnych – znanego również pod popularną nazwą Mosad – oraz zbudowanej specjalnie do realizacji tego programu agencji Lakam (Liszka Le Kiszrei Mada, czyli Biuro Łącznikowe do Spraw Naukowych). Jeden z ostatnich szefów Lakam i zarazem legenda służb izraelskich – Rafi Etan – wbrew umowom sojuszniczym Izraela z USA – kradł uran i szpiegował Stany Zjednoczone. Stosunki Polska – USA są nieporównywalne do relacji Waszyngton – Jerozolima. Jednak ich obserwacja stanowi doskonałą lekcję tego, że przyjaźń nie musi się wiązać z – jak mawiał klasyk – robieniem komuś łaski.