Zimno tu u pana.
Specjalnie. Zimno i przeciąg. Tak ma być. I proszę nie zdejmować maseczki, bo my jesteśmy nieszczepieni, a pani tu się może zakazić.
Ja już chorowałam.
OK. To pani może. To może nawet pani kawę zrobimy, choć to szpital zakaźny, a nie kafeteria.
Reklama
Profesor Krzysztof Simon już się zaszczepił.
Poczekajmy na reakcję. Żartuję. Ja też jestem w kolejce do szczepienia. Stoję ostatni, chcę na koniec, ale chcę.
Powinien pan być pierwszy.
Najpierw szczepi się tych, którzy są najbardziej narażeni, a w szpitalu to pielęgniarki i salowe, a potem lekarze, ordynatorzy. Ja, jak już mówiłem, na końcu. Ale ten koniec to jest za parę dni, czyli zaraz. Pracownicy ochrony zdrowia, ci, którzy chcą, powinni być wyszczepieni do połowy stycznia. Przynajmniej pierwszą dawką.
Ozdrowieńcy też?
Większość ludzi, która przechorowała, ma przez pewien czas odporność.
Jaki czas?
Tego nie wiemy, bo za mało jest tych ozdrowieńców. Na razie udokumentowane są trzy miesiące odporności.
Od dwóch miesięcy jestem zdrowa. Mogę się zaszczepić?
Może pani.
Jest pan pewien?
Układ immunologiczny już raz wytrenowany, potrafiący wyprodukować przeciwciała i potrafiący uruchomić tzw. odpowiedź komórkową, jest w stanie bardzo szybko załatwić wirusa. I nawet jeśli pani się z nim zetknie, to komórki, które go produkują, zostaną zakatrupione. Nawet pani tego nie zauważy.
To po co mi ta szczepionka?
Po to, żeby pani układ immunologiczny był jeszcze szybszy, sprawniejszy, a odporność będzie trwała dłużej.
Czyli nie do końca życia?
Podaje się drugą dawkę po to, żeby jeszcze bardziej wytrenować układ immunologiczny i jeszcze dłużej utrzymać odporność.
Ale nie na zawsze.
Nie na zawsze, ale na długo.
Pan wie więcej o tym wirusie.
...
Minę ma pan nietęgą.
No właśnie. Straszymy ludzi?
Straszymy.
Wirus może zmutować korzystnie albo niekorzystnie.
Ten z Wielkiej Brytanii...
Jest łatwiej transmitowalny. Nie wiemy jednak, jak łatwo zakaża, jak często zabija, bo to jeszcze za wcześnie, za mało wiedzy.
Ile tu dzisiaj osób umarło?
Od rana trzy, a jeszcze nie ma 13. No, ale my mamy mały odsetek zgonów, bo umiemy leczyć. I umiemy uczyć leczyć. To jest kwestia dostępu do leków i wprawy w leczeniu. Medycyna to jest właśnie wprawa. Istnieje też coś takiego, jak daremna terapia.
Blisko od niej do eutanazji.
Nie, do eutanazji stąd jeszcze daleko. Daremna terapia to podtrzymywanie życia za wszelką cenę.
Czyli decyzja, że odłączamy respirator.
Albo decyzja, że nie podłączamy.
W przypadku koronawirusa to kiedy?
Kiedy pacjent nie ma szans na samodzielne życie. Są na to procedury, odpowiednie parametry, kiedy się nie podejmuje terapii daremnej.
I takie decyzje pan podejmował w ostatnich dziesięciu miesiącach?
Głównie na tym polega rola szefa.
Żyjemy w czasach, kiedy śmierć jest odsuwana, nie chcemy jej widzieć, wiedzieć o niej.
Wystarczy, że się nie będziemy szczepić i już nie da się jej odsunąć, nie widzieć jej, nie wiedzieć o niej. Nie szczepmy się, to wirus zostanie z nami na dobre.