Po której stronie pan ma serce?
Po lewej.
A politycznie?
Właśnie politycznie. Ciągle powtarzam, że liberalizm to filozofia wolności człowieka i obywatela. Zrodził się w oporze przeciwko monarchii, feudalizmowi, przywilejom czy absolutyzmowi. Ponieważ w USA socjaliści nie mogli sprzedawać swojego programu jako socjalizm, więc podszyli się pod liberałów. Nazwali się liberałami, a klasycznych liberałów zaczęli nazywać konserwatystami. Był duży problem, bo w Stanach byli też tradycyjni konserwatyści, więc tych zaczęto określać mianem konserwatystów organicystycznych, zaś liberałów – konserwatystów indywidualistycznych.
Nie chcę słuchać wykładu, tylko rozmawiać o panu.
Najważniejsze jest to, że liberałowie starają się myśleć nie sercem, lecz rozumem.
A Janusz Korwin-Mikke czym myśli? I dlaczego teraz pan się śmieje?
Nie mam zielonego pojęcia. Ale gdybym został rzecznikiem praw obywatelskich, to byłbym też rzecznikiem praw JKM i jego dzieci.
JKM nazwał niepełnosprawnych imbecylami.
Jego należy podzielić na dwie części: jest Korwin z czasów komunistycznych i jest Korwin...
Niech pan da spokój. Pana poparł współczesny Korwin.
Chcę pani opowiedzieć o mojej z nim relacji. W 1990 r. głosowałem na niego w wyborach prezydenckich.
Błędy młodości.
Proszę pamiętać, że wciąż są aktywni politycy PO i PiS, wywodzący się z jego Unii Polityki Realnej.
Jeszcze dwa lata temu pan był przeciwnikiem Korwina i Konfederacji.
Mamy różne poglądy. Jakbyśmy mieli podobne, tobym się nie wygłupił z pomysłem wejścia do polityki i włożenia nogi między drzwi z jednej strony dopychane przez PO, a z drugiej przez PiS. Wtedy postanowiłem sprawdzić, jak dużo jest wolnościowców skłonnych zagłosować na pomysły stateczne. I z uwagi na różne wyczyny Korwina nawet nie przyszło mi do głowy, by pomyśleć o sojuszu z nim.
A teraz jest pan w sojuszu z Korwinem, z jego narodowcami, do tego z ludowcami.
Nie jestem w żadnym sojuszu.
Ma pan poparcie narodowców na stanowisko RPO.
I korzystam z tego poparcia. To nie jest sojusz, bo to nie ja popieram ich, tylko oni mnie. I PSL ma w tym cel polityczny, i konfederaci mają.
A pan?
Ja też mam.
Polityczny?
Zaręczam, że nie.
To, co się dzieje od kilku miesięcy w sprawie wyboru RPO, świadczy o tym, że jest to stanowisko polityczne.
Rzecznicy uczynili z tego stanowisko polityczne.
Nie, politycy to uczynili, Sejm uczynił.
W stanie wojny prawa i wolności obywatelskie są najbardziej zagrożone, a my mamy de facto stan wojny między PiS a PO. Prawami obywatelskimi nie za bardzo się teraz przejmujemy, a w zasadzie wykorzystujemy je do awantur politycznych.
Jest w Polsce tzw. ustawa antyodorowa?
Jest.
Nie ma. Każdy może sobie smrodzić, ile chce.
Myślę, że są przepisy...
Nie ma.
Jest prawo własności. Jeśli jeden właściciel wykorzystuje swoją własność w sposób oddziałujący na innych, mamy do czynienia z efektami (kosztami) zewnętrznymi. Jest to przykład uwikłanego użytkowania. Poranne pianie mojego koguta ma wpływ na życie sąsiadów, więc hałas ten jest prywatnym efektem zewnętrznym. Smród z fermy kogutów może być już publicznym efektem zewnętrznym – jeśli przeszkadza odpowiednio dużej liczbie osób. Właściciel powodujący efekty zewnętrzne z emisji hałasu lub smrodu nie ponosi ich kosztów. Zadaniem sądów jest ich internalizacja. Ale trzeba umieć je wycenić. Zajmuje się tym ekonomiczna analiza prawa. Wystarczy sięgnąć po rozwiązania, za które paru naukowców otrzymało noble.
Wkurw we mnie zaczął narastać. Na to, że PiS to samo zło, a PO to samo dobro. Przed 2015 r. w środowisku zdecydowana większość podzielała tezę, że mamy do czynienia z degrengoladą i najlepszą reformą wymiaru sprawiedliwości jest wrzucić tam wiązkę granatów
Do kogo mają się zgłosić ludzie, którym smród z ferm norek czy drobiu nie pozwala normalnie żyć?
W moim systemie?
Nie, w moim systemie.
Muszą iść do RPO, bo zwekslowaliśmy prawo własności i zapomnieliśmy, że prawo oddychania czystym powietrzem jest elementem prawa własności.
Znam te pana wywody popierające piece kopciuchy, a ignorujące smog.