Era Angeli Merkel trwa tak długo, że młodsze pokolenie nie pamięta czasów sprzed jej rządów. Zaczynała pełnić swój urząd zaledwie rok po przystąpieniu Polski do Unii, w czasie gdy w Polsce wicepremierem był Andrzej Lepper. Polacy również odzwyczaili się od myśli, że w Berlinie rządzi ktoś inny niż Merkel. Tym bardziej z perspektywy Warszawy na wymianę ekipy za Odrą trzeba się przygotować.
Warto pamiętać, że niemiecka scena polityczna to w pewnym sensie przeciwieństwo polskiej. Tam nie ma Tutsi i Hutu, tylko jedna wielka mieszczańska rodzina – wielu narzeka wręcz, że różnice między trzema głównymi partiami są zbyt małe. Dlatego po wyborach na żadną rewolucję nie ma co liczyć. Nawet jeśli CDU – partia Merkel – nie wygra wyborów, a zwyciężą socjaldemokraci z SPD (na co coraz wyraźniej wskazują sondaże), to taka zmiana nie będzie oznaczała czyszczenia kadr we wszystkich ministerstwach do poziomu młodszych specjalistów. Kierunki poszczególnych polityk, w tym zagranicznej i obronnej, radykalnie się nie zmienią. Raczej ulegną drobnej korekcie. Ciągłość ponad wszystko.