Polityk PO słynie wszak zmiłości do armii, mógłby więc, choćby i na zbliżające się Boże Narodzenie, odwiedzić polskich żołnierzy stacjonujących w Afganistanie. Czy jeśli ktoś ostrzela wtedy jego (Lecha Wałęsę, Władysława Bartoszewskiego etc.), to też będzie kpił z upalonych opium snajperów?

Reklama

Dziwi nawet nie Komorowski, ile trudność, z jaką politycy wyobrażają sobie zamianę miejsc. Jakich argumentów będzie używał szef kancelarii prezydenta Tuska Tomasz Arabski, prosząc premiera Kaczyńskiego o samolot dla głowy państwa? Jak minister Grupiński czy poseł Niesiołowski będą przekonywać, że prezydent ma jeszcze jakieś uprawnienia poza prawem do oglądania Eurosportu? Jak posłowie PiS będą mogli zapłonąć świętym oburzeniem na ministra z PO, kiedy bełkocząc i zataczając się, będzie paradował po Sejmie, skoro przypadek posłanki ze swej partii nazwali chorobą? Że też w język się nie ugryźli, aż ciśnie się przecież przywołanie kontuzji goleni czy wirusa filipińskiego!

Rozumiem, że politycy nie wierzą, że ich taka zamiana miejsc spotka. O naiwni! Pamiętacie państwo, jak SLD pisało konstytucję dla Wałęsy? Nieoczekiwanie wybory wygrał jednak Aleksander Kwaśniewski i Ryszard Kalisz w ostatniej chwili musiał podwyższać próg niezbędny do obalenia weta z połowy posłów na 3/5. Tak trudno było wtedy przewidzieć, że Wałęsa kiedyś odejdzie i to nasz będzie musiał nosić jego buty?

Ale bądźmy sprawiedliwi. Nieostrożność nie jest tylko przywarą polityków. W uszach mi jeszcze dźwięczą pouczenia, że "dziennikarze zawsze muszą być po stronie opozycji". I co, dziś też są? Najwięksi moraliści z "Polityki" tworzący listy prorządowych dziennikarzy bez cienia zażenowania przyznają się teraz, jak Wiesław Władyka, do gorącego wspierania rządu, za swe usprawiedliwienie mając zasadę: "Każdy, byle nie PiS".

Innych oburzyło, że Sekielski i Morozowski mieli czelność pytać ministra Drzewieckiego o krzywoprzysięstwo i bicie żony? Bo się nie godzi zajmować sprawami osobistymi? A kiedy Kazimierz Kutz rozważał orientację seksualną ekspremiera, to nikogo to nie gorszyło. Panie pośle, wyznaczył pan standard, czyżby życie seksualne Donalda Tuska nie było godne pańskiego pióra? Odwagi!

Ale z drugiej strony, kiedy Jacek Kurski wzywa dziś dziennikarzy do większego krytycyzmu wobec rządu, to chciałoby się spytać, czy będzie do tego zachęcał, nawet jeśli na czele gabinetu stanie Zbigniew Ziobro?