DGP: Na ile realny wydaje się wariant zorganizowania bezpośrednich rozmów Wołodymyra Zełenskiego i Władimira Putina?
Jewhen Mahda: Miesiąc inwazji pokazał, że na razie takie rozmowy są nierealne. Gdyby Ukraina nie wytrzymała pierwszego ataku i tego, co działo się po nim, wariant negocjacji z Putinem miałby więcej realizmu. Teraz Rosjanom nie zależy na rozmowach. Będą kupować czas, aby wzmocnić swoją pozycję. Nie wykluczam, że jakieś dokumenty w przyszłości zostaną podpisane. Ale mam wrażenie, że podpisze je Siergiej Ławrow albo ktoś tej rangi. Na dziś nie ma treści do wypełnienia dokumentu, który chciałby podpisać Putin. W wariancie rosyjskim rozmowy są możliwe tylko wtedy, gdy Zełenski będzie miał nóż na gardle. A takiej sytuacji nie ma i nie będzie.
Po ostatnich sukcesach wojsk ukraińskich na północ od Kijowa Rosjanie mogą podjąć nową próbę wtargnięcia do stolicy?
Reklama
Żeby myśleć o szturmie, trzeba mieć ludzi. Trzeba mieć kim to zrobić. Rosja tych ludzi nie ma. Z Ukrainy wyjechali białoruscy dyplomaci. Mam trochę kontaktów i pewne audytorium na Białorusi i staram się przekazać ludziom po tamtej stronie, że nie są dla nas wrogami. Ale jeśli ich wojska wtargną do Ukrainy, będą niszczone bez względu na to, jaki mamy stosunek do Białorusinów. Alaksandr Łukaszenka już dziś jest przestępcą wojennym, razem z Putinem. Jeśli Białorusini wejdą na Ukrainę, to na stulecia zepsują stosunki między naszymi krajami. Kolejna sprawa: niedawno na Charkowszczyznie rozbito pułk szkolny rosyjskiej armii. To świadczy o tym, że brakuje zasobów ludzkich do prowadzenia wojny na Ukrainie. Stąd te pułki szkolne czy próba wciągnięcia do wojny Białorusinów. Z jednej strony są opowieści z gatunku „Baśni tysiąca i jednej nocy” publikowane przez RIA Nowosti, a z drugiej rzeczywistość.
Reklama