Jak pani ocenia pomysł dołączenia Polski, Niemiec i Turcji - obok członków Rady Bezpieczeństwa ONZ - do grona gwarantów przyszłego porozumienia pokojowego między Ukrainą i Rosją?
Gwarantami przyszłego porozumienia powinny być przede wszystkim państwa posiadające broń atomową. I temu służy propozycja zaangażowania Rady Bezpieczeństwa ONZ. Uczestnictwo Polski i Turcji jest również bardzo ważne. To są kraje graniczące z Ukrainą. Polska jest kluczowym graczem na wschodniej flance NATO i nieformalnym liderem państw Europy Wschodniej. Turcja z kolei odgrywa strategiczną rolę w basenie Morza Czarnego. Żadne gwarancje jednak nie miałyby znaczenia bez udziału państw dysponujących bronią atomową.
Czy ONZ pozostaje wiarygodnym forum rozwiązywania konfliktów? Czy to właściwa platforma do pracy nad zakończeniem konfliktu?
Reklama
Na dziś jest masa pytań na ten temat. W kilku gorących momentach wojny ukraińsko-rosyjskiej ONZ pokazała swoje niedostosowanie. Scenariusz, w którym Rada Bezpieczeństwa jest częścią gwarancji dla Ukrainy, należy szczegółowo omówić. Po II wojnie światowej zbudowano porządek międzynarodowy, który miał zapobiec wybuchowi nowego konfliktu. Inwazja rosyjska na Ukrainie spowodowała wyzerowanie tego porządku. To, co było ważne 70 lat temu, dziś już nie jest istotne. Jesteśmy w zupełnie nowej sytuacji. I potrzebne są zupełnie inne instytucje, które odpowiadają na kolejne wyzwania, a nie zagrożenia sprzed 70 lat. Żyjemy w czasach poszukiwania nowej architektury bezpieczeństwa. Rosyjski atak na Ukrainę otwiera nową epokę. I konieczność odpowiedzi na pytanie: czy państwo-agresor, które zasiada w Radzie Bezpieczeństwa ONZ może w jakikolwiek sposób gwarantować to bezpieczeństwo? Czy można mówić o jakimkolwiek udziale Rosji w budowaniu światowego bezpieczeństwa w sytuacji, gdy państwo to jest źródłem zagrożeń.