Już to dlatego, że Francja, wiadomo, kraj ludzi wykształconych, już to dlatego, że kończący pierwszą wojnę światową traktat zNiemcami stanowi punkt milowy whistorii samej Francji. Czyli, zdawałoby się, wszyscy wiedzą, jak było. Ale Macron – przypomnijmy, że ten najmniej promoskiewski zkandydatów ubiegających się niedawno oprezydenturę Francji – prorosyjsko nakłamał, wskazując na analogię między układem wersalskim atym niepodpisanym traktatem pokojowym zRosją Putina.
Niemcy zostały upokorzone, być może zanadto, układem wersalskim, bo potem Hitler wykorzystywał tę pamięć o upokorzeniu w walce o władzę? Być może. Nikt jednak w 1919 r., nawet najbardziej zagorzały germanofil, nie proponował, aby Niemcom podarować część Holandii albo Francji w ramach zmniejszenia traumy po klęsce – a to właśnie ma na myśli Macron: oddać Putinowi na otarcie łez kawałeczek Ukrainy, aby nie wyszło, że żołnierze rosyjscy zginęli na darmo.