Mamy kolejny finał serialu pod tytułem: „Zbigniew Ziobro wyrównuje szereg ze Zjednoczoną Prawicą”. Należałoby powiedzieć raczej – kolejnego sezonu, bo ten tasiemiec trwa co najmniej od wyborów 2019 r.
W ostatnich dniach przyklepano po miesiącach przepychanek jakiś kompromis w sprawie projektu likwidacji Izby Dyscyplinarnej. Piszę „jakiś”, bo politycy PiS, Solidarnej Polski i dwóch partyjek powstałych na gruzach Porozumienia Gowina konkretnych zapisów nie widzieli. Podobno jednak w przyszłym tygodniu ma być możliwe głosowanie nad całością.

Minister się cofa

W teorii jest to też kompromis z prezydentem Dudą, którego przedstawicielka weźmie udział w napisaniu tych artykułów jeszcze raz, projekt ustawy wyszedł wszak z jego kancelarii. Ale tak naprawdę ustępuje przede wszystkim Ziobro.
Reklama
Początkowo traktował on test na bezstronność sędziego jako symbol ugięcia się przed UE, bo to przyznanie, że istnieje problem z sędziowską niezawisłością. Z kolei prezydent się przy tym upierał, bo rozumiał, że Bruksela chce ustępstw w istocie symbolicznych. Na końcu Ziobro kwestionował ten przepis już tylko z powodów „technicznych” – bo mógł się przyczynić się do blokowania sądowych postępowań, także w sytuacjach wymagających szybkich działań, jak „rozprawy aresztowe”, choćby wobec groźnych przestępców. Podobno na to, aby takiej obstrukcji nie było, ma znaleźć się rada w nowej wersji przepisu. Jednak sam test pozostanie.