Gdyby Platforma Obywatelska była już dzisiaj w Polsce centrum systemu realnie jednopartyjnego - tak jak SLD po anihilacji AWS-u, w początkowym okresie rządów Leszka Millera - kryzys gospodarczy mógłby jej dominację na polskiej scenie politycznej zlikwidować albo poważnie nadwątlić. Dla swojego narzekania szybko poszukalibyśmy sobie nowej politycznej formy, która przełożyłaby się na wzrost poparcia dla jakichś nowych ugrupowań protestu, których potencjału jeszcze nie znamy, więc się w naszych oczach nie zdążyły skompromitować. Także wielu wybitnych baronów PO czujących się niedowartościowanymi w obecnym układzie, mogłoby pomyśleć, że kryzys jest szansą na stworzenie nowej partii, w której wreszcie zostaną docenieni - w czym mieliby poparcie rozmaitych ośrodków pozapolitycznych, które ruch w polskiej polityce wolą od bezruchu.
Jednak na całe szczęście dla PO w Polsce istnieje jeszcze PiS. Wystarczająco silny, mający prezydenta, i wystarczająco przewidywalny, żeby utrzymywać zarówno swój mniejszościowy elektorat pozytywny, jak też swój większościowy elektorat negatywny, który będzie na PO głosował i popierał ją w sondażach, praktycznie bezwarunkowo. Także dziennikarze i media, których bracia Kaczyńscy i ich najbliżsi współpracownicy lubią nazywać, a to półpolakami, a to "rosyjskim lobby", a to insynuować, że wszyscy mieli dziadków w Wermachcie - też pozostaną stabilnymi, nawet jeśli krytycznymi, sympatykami PO.
Ponieważ podział PiS-PO nie jest klasycznym podziałem politycznym, ale o wiele głębszym podziałem psycho-społecznym, mapa poparcia dla obu partii nie zmieni się szybko. Przesunięcia granic, pomiędzy sfrustrowanymi (PiS) i zadowolonymi lub aspirującymi do sukcesu (PO) nie dokonują się pod wpływem prostych impulsów ekonomicznych. Żeby mniejszościowy elektorat PiS-u zmienił się w większościowy, albo żeby Lech Kaczyński znów stał się mężem opatrznościowym dla większości Polaków, globalny kryzys musiałby się zmienić w globalną apokalipsę. Na razie wizerunek PiS jako partii radykalnego pesymizmu społecznego, jaki Jarosław Kaczyński częściowo wybrał, a częściowo pozwolił sobie narzucić, czyni z tej partii idealną osłonę dla hegemonii PO, szczególnie w czasach kryzysu.