Mjr. Michał Fiszer, który był gościem TOK FM, grupę Wagnera i jej lidera Jewgienija Prigożyna nazwał "towarzystwem spod ciemnej gwiazdy". Prigożyn zasłynął jako restaurator z Petersburga, u którego stołował się Władimir Putin, spędził 15 lat w więzieniu m.in. za rozboje. Później stanął na czele grupy Wagnera, która zasłynęła z okrucieństw w Donbasie, gdzie zaczęła działać w 2014 roku, a następnie także w Syrii.

Reklama

W Ukrainie rozrośli się do sił liczących ok. 50 tys. osób i zaczęli stanowić ok. 1/5 lub 1/6 całego wojska rosyjskiego, które tam walczyło. To coś niesamowitego! A przecież są to najzwyklejsi najemnicy – podkreślił były pilot wojskowy i wykładowca Collegium Civitas.

Grupa Wagnera zwerbowała na wojnę w Ukrainie ok. 40 tys. więźniów, a spośród nich 26 tys. przepadło. Albo zginęli, albo Ukraińcy wzięli ich do niewoli, albo zdezerterowali. Natomiast jeśli chodzi o amnestię, czyli odsłużenie pół roku na froncie i potem wyjście na wolność, to udało się to na razie 106 więźniom – opisywał ekspert.

Gość TOK FM dodał, że grupa Wagnera długa cieszyła się łaskami Putina. - W pewnym momencie zaczął krytykować Putina, a ten zrozumiał, że Prigożyn może mieć ambicję stania się jego następcą. W dodatku nagle się okazało, że grupa Wagnera liczy 50 tys. ludzi, a w Rosji już prawie nie ma wojska, bo po prostu zostało wysłane na front. I gdyby Prigożyn przyprowadził te 50 tys. ludzi do Moskwy, to mogłoby się potoczyć dziwnie – podkreślił mjr Michał Fiszer, sugerując, że mogłoby się to skończyć zamachem stanu.

W jego ocenie taka sytuacja mogła być tym groźniejsza dla Putina, że Grupa Wagnera ma swoją artylerię, czołgi, pojazdy pancerne, a nawet samoloty bojowe i śmigłowce. - Putin po prostu wystraszył się Prigożyna – podsumował.