Przykład kariery Jerzego Buzka pokazuje, że życie polskich polityków jest wcale długie. I rzeczywiście, takich co grzebano za życia, a oni po jakimś czasie wracali, jest legion, dlatego nie zdziwi mnie nawet ponowny widok Kazimierza Marcinkiewicza czy Jana Rokity w ławach rządowych. Życie mają bowiem, jako się rzekło, politycy długie. Ale pamięć krótką.

Oto kilka dni temu czytaliśmy w gazetach – choć nie na pierwszych stronach – że ustawę medialną zjechała już nawet nieruchawa OBWE, zarzucając polskiemu rządowi, że gwałci nią niezależność mediów i łamie europejskie standardy. Przyznacie państwo, iż takie cyrki nie zdarzały nam się nawet, gdy wicepremierami byli Lepper (dziś ojciec ekonomicznych pomysłów ekipy Tuska) i Giertych (główny doradca w sprawie TVP), że nazwiska głównego szkodnika będącego wówczas premierem nie wymienię.

Zdolność nauki na własnych błędach nie jest mocną stroną Polaków, nic więc dziwnego, że teraz prasa donosi o tym, jak Platforma gmera przy ustawie o Najwyższej Izbie Kontroli. Wykoncypowała sobie, że wiceprezesów NIK będzie powoływał marszałek Sejmu. Mało tego, będą oni nieodwoływalni. Wyobrażają sobie państwo funkcjonowanie instytucji, w której zastępcy mają pełne prawo olewać szefa, bo ten może im, no z grubsza wiadomo, co on im może? A żeby było fajniej, to marszałek Sejmu będzie mógł kontrolować NIK. Układ będzie więc czytelny – ty skontrolowałeś moją partię, to my zrobimy półroczny kipisz tobie i ciekawe, czy ci się nie odechce.

Pozwolą państwo, że odpuszczę argumenty zasadnicze i z góry odwołam się do cynizmu polityków. Kiedy bowiem słucham o takich pomysłach, to zastanawiam się, czy ich autorzy wierzą w swą nieśmiertelność? Sądzą, że będą rządzili zawsze? Że zawsze będą nosili przed nazwiskiem minister, premier? Że nie skosztują opozycyjnego chleba? Nie wiedzą, że prawo tworzą nie tylko dla siebie, ale i dla następców? Że skoro marszałkiem Sejmu był Dorn, to może być i Gosiewski, Napieralski czy Wierzejski? Swoją drogą ciekawe, czy wtedy publicyści tak walczący z antydemokratycznym reżimem kaczyzmu-dornizmu również nie będą protestować?

Co takiego musi mieć w sobie władza, jakim musi być narkotykiem, że nie tylko uzależnia, ale i odurza? Nie wierzę bowiem, że będąc przy zdrowych zmysłach, można nie zdawać sobie sprawy z niebezpieczeństw, które się tworzy. Co z tego, że życzliwy temu rządowi Trybunał Konstytucyjny wszystko przyklepie, skoro potem będą z tego korzystać przeciwko wam wasi najwięksi wrogowie?

No i pytanie zasadnicze – po co to wszystko. Żeby dopieścić marszałka? Zgoda, potrzeba pieszczenia Bronisława Komorowskiego jest pierwszorzędna i bezdyskusyjna, ale za taką cenę? Nadzieja w tym, że on sam woli inne karesy.