Zestrzeliwanie rosyjskich rakiet lecących w kierunku Polski jeszcze nad terytorium Ukrainy to potencjalny temat do dyskusji podczas szczytu NATO - oznajmił w poniedziałek rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller. Odniósł się w ten sposób do pomysłu wyrażonego przez premiera Donalda Tuska podczas spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.
Pomysł generała Kozieja, nie premiera Tuska
Gen. Polko pytany o to, czy zestrzeliwanie rosyjskich rakiet jeszcze nad Ukrainą zapewniłoby bezpieczeństwo polskiego nieba, podkreślił, że jest to pomysł gen. Stanisława Kozieja z początku wojny rosyjsko-ukraińskiej, więc jak zauważył - politycy są spóźnieni o dwa lata. Podkreślił jednak, że cieszy się z faktu, że pomysł ten będzie dyskutowany w ramach NATO.
To bardzo dobrze, bo nie chcemy ,żeby nad Polską krążyły jakieś rakiety manewrujące, co do których mamy wątpliwości czy są uzbrojone czy nie i czy mają głowice nuklearne czy konwencjonalne. Otóż taki pas sanitarny jest kluczowy dla bezpieczeństwa Sojuszu Północnoatlantyckiego - ocenił.
Atak na Rosję? Kluczowy sygnał dla Putina
Były dowódca GROM odniósł się też do pojedynczych głosów mówiących o tym, że zestrzeliwanie takich rakiet byłoby "atakiem na Rosję". Te głosy znaczą mniej więcej tyle, że bandyta może mieć do policjanta pretensję, że ten nosi kamizelkę kuloodporną i psuje mu pociski - dodał.
Gen. Polko podkreślił, że fakt, że premier Tusk mówiąc o zestrzeliwaniu rosyjskich rakiet zaznaczał, że propozycja ta musi mieć poparcie NATO, to odpowiedzialne słowa. Zaznaczył, że Polska mogłaby jednostronnie podjąć taką decyzję, jednak "kluczowe jest to, by Putin otrzymał sygnał, że jest to decyzja NATO".
To, że działamy w sposób skoordynowany z naszymi sojusznikami, czyni nas silnymi- podkreślił generał.
Polska gotowa do użycia wojsk w Ukrainie?
Gen. Polko zapytany o to, czy podtrzymuje swoje słowa z lutego, kiedy mówił, że "to czarny scenariusz, ale musimy być gotowi do użycia wojsk lądowych na Ukrainie", odpowiedział, że "oczywiście nie zachęca" do wysyłania wojsk NATO do walki w Ukrainie, jednak wojsko musi być przygotowane na każdy scenariusz.
Jeżeli poważnie traktujemy zapowiedzi, że nie oddamy ani piędzi ziemi, to musimy być gotowi do tego, żeby prowadzić działania czy uderzenia także na terytorium Ukrainy, gdyby jakimś cudem, mam nadzieję, że to nigdy nie nastąpi, wrogiej Rosji udało się opanować ten kraj. Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie, ale nawet na takie czarne scenariusze musimy być gotowi - powiedział.
Były dowódca GROM podkreślił, że obecnie Rosjanom nie udało się jeszcze zdobyć Charkowa, a "gdzie tam Kijów, gdzie Lwów". Natomiast ocenił, że tak jak Polska planuje budowę pasa umocnień, fortyfikacji przy granicy, tak samo powinna zakładać działania o charakterze wyprzedzającym. Chodzi o czysto wojskową kalkulację - wyjaśnił.
By poważnie traktować obronę naszych wschodnich rubieży, nie możemy pozwolić na to, aby przeciwnik bezkarnie, tak jak to czyni na Ukrainie, gromadził, koncentrował swoje wojska przy granicy z Polską, po to, żeby kiedyś tak naprawdę uderzyć. To jest lekcja wyniesiona z tej barbarzyńskiej wojny- ocenił.
Zdaniem gen. Polki, taka "neutralność czy asekuranckość" do samego końca powoduje na początku działań wojennych element zaskoczenia, przewagę przeciwnika i ostatecznie utratę terenu, do której nie powinniśmy dopuścić.