Przede wszystkim mowa jest o tym, że krach finansów USA, a potem całego świata – to efekt oparcia praktyki gospodarczej, a także państwowej i międzynarodowej polityki, na ideach neoliberalizmu czy też neokonserwatyzmu - co na jedno w tym wypadku wychodzi.

Reklama

Ideologia i wrzask

Nic dziwnego, że rozpoczęła się natychmiast dyskusja ideologiczna. Przecież podstawowymi przejawami kryzysu były upadki wielkich instytucji finansowych, i to takich, które dotychczas cieszyły się zaufaniem społecznym.

Oto, do czego prowadzi niczym nieograniczona, rozbuchana i napędzana żądzą zysku działalność finansowa - wołać zaczęli wszyscy marksiści, neomarksiści i neoneomarksiści wraz z całą lewicą. Obrońcy neoliberalnych zasad znaleźli się w trudnej sytuacji: w USA i wkrótce w Europie zwyciężyła bowiem strategia daleko idącej interwencji państwa, a pieniądze z państwowych budżetów z całą pewnością przyczyniły się do zahamowania skutków finansowej zapaści.

Reklama

W związku z tym niektórzy chcieliby mówić o tryumfalnym powrocie socjaldemokracji, jeśli nie socjalizmu zgoła. Ale dziś, rok po upadku Lehman Brothers, ekonomiści i politycy wyliczają, jakie astronomiczne kwoty z finansów publicznych wpompowano w banki i inne instytucje finansowe, aby nie powtórzyła się sytuacja, jaka miała miejsce w legendarnym dla naszej kultury kryzysie końca lat 20. Zarazem jednak trudno nie pamiętać o tym, że państwa - czy to USA, czy szczególnie Wielka Brytania - korzystały przedtem w całej pełni z finansowych spekulacji. Nabrało to szczególnie silnego, moralnego posmaku, gdy wybuchł finansowy skandal wokół jakże wpływowej instytucji Bernarda Madoffa.

Żart z moralności

To tylko dolało oliwy do ognia rozkrzyczanych, lewicowych krytyków wolności gospodarczej. Tym bardziej że wychodziły na jaw doprawdy skandaliczne szczegóły działalności kredytowej, które nie mogły się skończyć niczym innym niż wielkim krachem. Okazywało się także, że na szczytach kierowniczych finansowych instytucji zasiadali nie tylko ludzie o wątpliwym morale, ale także niekoniecznie najlepiej przygotowani do swych nader odpowiedzialnych funkcji, jak choćby Richard Fuld (dyrektor Lehman Brothers, były pilot wojskowy).

Reklama

czytaj dalej



Sytuacja zaogniła się moralnie jeszcze bardziej - by tak rzec - gdy wielcy menedżerowie instytucji upadających i ratowanych od upadku przez finanse państwowe przyznawali sobie krociowe premie. I to wtedy, gdy ich klienci ponosili życiowe straty. Bo zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych kryzys dotknął setki tysięcy ludzi, którzy stracili przede wszystkim świadczenia emerytalne, na które odkładali pieniądze latami. Tysiące potraciły także domy, nabyte za kredyt, na których spłatę przestało ich być stać wraz z pogłębieniem się kryzysu finansowego.

Krach neoliberalizmu

Nie ulega wątpliwości, że aktywność polityczna po obu stronach Atlantyku, a także w Azji, miała wielkie znaczenie dla ratowania finansów świata. Sam ten fakt czyni tak ważnym pytanie nie tylko o kierunek dalszego rozwoju gospodarki światowej, ale o związek między gospodarką a polityką. Wszak to, co stanowiło credo neoliberalizmu, polegało na możliwie szerokim, właśnie globalnym ograniczeniu wszelkich administracyjnych i państwowo-prawnych hamulców w handlu i działalności gospodarczej. Neoliberalizm zakładał zarazem aktywizację ekonomiczną możliwie licznego kręgu ludzi. Stąd też masowy rozrost tanich kredytów i uczestnictwo w różnych funduszach spowodowały takie skutki w niektórych społeczeństwach.

Nowa rola państwa i polityki w neoliberalnym "skoku" gospodarczym przyjmowała jednak pewne ukryte założenia: można śmiało powiedzieć, że były to również założenia moralne. Alan Greenspan, mityczna wręcz postać doby sukcesów polityki gospodarczej neoliberalizmu, przyznał szczerze przygnębiony: "Popełniłem błąd, zakładając, że organizacje, których celem jest zysk, będą w największym stopniu zdolne chronić własnych udziałowców i ich kapitał". To bardzo znamienna wypowiedź, bo ukazuje ona założenia, także o wyraźnym posmaku moralnym, które były ważne dla całej neoliberalnej filozofii.

Wynika z niej wniosek, że ulubione przez zwolenników i przeciwników liberalizmu gospodarczego stwierdzenie Adama Smitha o „niewidzialnej ręce rynku”, zresztą cytowane na ogół pokrętnie, na pewno nie jest prawdziwe: za działanie rynku zawsze są odpowiedzialne czyjeś ręce, i to dające się zidentyfikować, zarówno ręce niosące ład i rozsądek, jak i ręce, których chciwość i nieuczciwość targa rynkiem i - życiem ludzi.

czytaj dalej



Trzecia droga?

Ba, ale z tego wywodu wynikają też dalsze konsekwencje. Po pierwsze nawet w neoliberalnym modelu ekspansji gospodarczej państwo i polityka odgrywały istotną rolę. Może zatem nie da się oddzielić polityki - jako instrumentu władzy stanowiącego prawa i warunki instytucjonalne działania rynkowego - od gospodarki i raczej należy na nowo przemyśleć związki między jednym a drugim.

Po drugie tryumfy lewicowców i wszelkich neomarksistów okazały się także przedwczesne, bo powrót do znanych nam form socjalizmu w gospodarce nikogo jakoś nie pociąga. Trzeba pamiętać, że epoka neoliberalizmu stanowiła reakcję na okres dominacji państwa opiekuńczego, które przyniosło dysfunkcje, marazm oraz spętało inicjatywę ludzi. Teraz zatem, można powiedzieć, mamy do czynienia z powrotem państwa w sferę regulacji gospodarki. Lecz najwyraźniej zarówno lekcja komunistycznego realnego socjalizmu, jak i doświadczenie zachodniego państwa opiekuńczego nie poszły w zapomnienie.

Trwa więc poszukiwanie innych ścieżek oddziaływania. Socjalistyczny mit gospodarki uspołecznionej - czy upaństwowionej, antyrynkowej - stracił swe znaczenie. Mamy raczej do czynienia z poszukiwaniem całkiem nowych mechanizmów kontroli nad działalnością gospodarczą, zwłaszcza działalnością finansowych gigantów. A jednocześnie politycy od moralnych standardów wcale się nie odżegnują. Pozostaje jednak dylemat: jak społeczeństwo może kontrolować i egzekwować postępowanie finansowych korporacji, aby nienaruszone były założone reguły i zwykła uczciwość?

czytaj dalej



Mitologia katastrofy

Jeszcze jeden wymiar kryzysu ujawnił się z całą wyrazistością: znaczenie mediów dla zachowań społecznych, które przyczyniały się do pogłębienia i poszerzenia kryzysu. Jego przyczyny tkwiły w ogromnej liczbie kredytów udzielanych na zakup nieruchomości bez należytego zabezpieczenia w USA. W Wielkiej Brytanii sytuacja na rynku kredytowania nieruchomości była całkiem stabilna. Lecz gdy do milionów Brytyjczyków doszły wieści o kryzysie amerykańskim, gwałtownie rzucono się do wycofywania pieniędzy i rezygnacji z kredytów. To pokazuje, jak istotne w mechanizmach rynkowych są także czynniki psychologiczne i - medialne!

W Polsce medialny aspekt kryzysu odgrywa także istotną rolę. I to jakże złożoną! Gra kryzysem dotyczy i polityków, i przedsiębiorców, i wreszcie zwykłych obywateli, którzy - jak pokazują badania – często używają kryzysu do różnych racjonalizacji swych decyzji, takich choćby jak rezygnacja z wakacyjnych wyjazdów za granicę czy oszczędności konsumpcyjne.

Jednak u nas jak dotąd raczej słabo rozwija się dyskusja dotycząca prawdziwie długofalowych konsekwencji kryzysu. Polska polityka, polegająca na konkurencji między PO a PiS, ślizga się po powierzchni problemów. Jedynie środowiska lewicowe, na przykład "Krytyki Politycznej", usiłowały - zgodnie z międzynarodowym trendem - rzucić antykapitalistyczne wyzwanie, lecz też bez szczególnego powodzenia. Trudno w Polsce odwoływać się do socjalizmu, nawet tego z ludzką twarzą.