Banki centralne zaostrzają ton. Dla europejskich polityków to sygnał ostrzegawczy. Przed dzisiejszym szczytem przywódców strefy euro Europejski Bank Centralny dał stolicom europejskim do zrozumienia: musicie się dogadać w sprawie walki z kryzysem, EBC już wam nie pomoże.
W zeszłym tygodniu kubeł zimnej wody wylał na rynki finansowe Jean Claude Trichet, szef EBC. Kiedy niespodziewanie podczas konferencji prasowej użył sformułowania „strong vigilance” – wzmożona czujność, analitykom ścierpła skóra. Ekonomiści doskonale pamiętają, że kiedy bank centralny mówił o zwiększającej się inflacji i zapowiadał „strong vigilance”, w chwilę potem rosły stopy.
Analitycy załapali w lot, o co chodzi. Czy przesłanie Tricheta zrozumieli też politycy? Powinni, bo to przede wszystkim do nich było ono skierowane.
Do tej pory EBC trzymał nad Europą parasol ochronny. Taką funkcję pełniły niskie stopy, dzięki którym kredyt w Eurolandzie był tani. Skromnie oprocentowane pożyczki to lekarstwo na pokaleczone kryzysem gospodarki Starego Kontynentu.
Reklama
Trichet wiedział, że dzięki jego łagodnemu podejściu do inflacji świat szybciej wyjdzie z zapaści. Dlatego szedł politykom na rękę nawet wbrew zasadom, jakimi przez lata kierowały się banki centralne. Stopy na poziomie 1 proc. przy inflacji w Eurolandzie sięgającej w lutym 2,4 proc., czyli ponad wyznaczony cel inflacyjny EBC, to sytuacja niespotykana na co dzień. Trichet sprzymierzył się z politykami, by pomóc im wydźwignąć Europę z kryzysu.
Reklama
Teraz ten okres ochronny kończy się. Przed szczytem w Brukseli EBC przypomniał Niemcom, Francuzom i Grekom, że głównym zadaniem banku centralnego jest poskromienie inflacji, a nie ratowanie skóry politykom. Tzw. pakt na rzecz konkurencyjności, w którym znalazły się m.in. zapisy o podwyższeniu wieku emerytalnego czy wycofanie się z indeksacji wynagrodzeń o wskaźnik inflacji, to antidotum na kryzysy.
Pakt, który dzisiaj będzie dyskutowany, a jego przyjęcie zaplanowano na 24 marca, wielu rządom się nie podoba. Trichet doskonale to wie, dlatego grozi politykom palcem. Lepiej, żeby szybko zrozumieli, że właśnie stracili ważnego sojusznika.