"Ci ministrowie nie korzystali z kart kredytowych, a przecież z jakichś funduszy pani Kalata musiała na przykład płacić za swoją wizażystkę. Prawdopodobnie zatrudniano ludzi na umowy zlecenia lub zamawiano usługi, płacąc przelewem. Trzeba to wyjaśnić" - powiedziała tygodnikowi Julia Pitera.

Reklama

Minister Anna Kalata bardzo dbała o swój wizerunek, ale robiła to za publiczne pieniądze, bo podatnicy zrzucili się dla niej na wizażystkę za 10 tysięcy złotych. Premier Kaczyński obiecał wtedy, że minister pracy zwróci te pieniądze, ale do dzisiaj tak się nie stało.

W kancelarii premiera Donalda Tuska są już wydruki ze służbowych kart kredytowych wszystkich ministerstw - dowiedział się tygodnik "Wprost". Kontrola miała zakończyć się do 18 grudnia, ale tempo urzędniczych prac nie idzie tak, jak powinno i raport w tej sprawie ma być gotowy dopiero na początku lutego.