Anna Wojciechowska: Przez kilka tygodni dowodziła pani, że są mocne dowody na łamanie prawa przez Mariusza Kamińskiego, po czym dowiadujemy się, że ich nie ma. Kamiński pozostaje szefem CBA. Nie ma pani poczucia kompromitacji?
Julia Pitera: Nie, ja wiem, co zrobiłam i wiem, ile to jest warte. Moim zdaniem te dowody są mocne. Nigdy nie mówiłam jednak, że pan Kamiński zostanie odwołany. To premier miał poddać analizie prawnej wszystkie wątpliwości i podjąć na tej podstawie decyzje. Ja udowodniłam zaangażowanie polityczne szefa CBA. Dla mnie ono nie ulega żadnej wątpliwości. Jednak to jest przesłanka dość subiektywna. Ona stanie się obiektywna, jeżeli potwierdzi ją komisja śledcza.
Co oznacza, że pani się nie udało. Premier musiał przyznać, że nie ma dowodów.
Premier nie powiedział, że nie ma dowodów, tylko, że te dowody są za słabe.
Trudno rozumieć to inaczej niż w ten sposób, że słabo przygotowała pani raport.
Raport jest bardzo dobry w ramach uprawnień, które miałam. Ale jestem przygotowana na takie zarzuty. Gdyby premier podjął inne decyzje, mielibyśmy z kolei atak ze strony PiS, że jest powrót do III RP, że jesteśmy adwokatami układów.
Może powinniście byli wstrzemięźliwiej krytykować Kamińskiego. Najpierw zebrać argumenty, a dopiero potem atakować.
Problem polega na tym, że zarówno PiS, jak i SLD podejmowały decyzje personalne bez żadnych racji. My zapowiadaliśmy od początku, że niezależnie od naszych osobistych emocji, nawet uzasadnionych, prawo musi być przestrzegane. Ja prywatnie mam satysfakcję. Nie było żadnych przecieków z raportu, ja zrobiłam swoje, premier jest z tego zadowolony, była o tym mowa na posiedzeniu Rady Ministrów. Zupełnie czym innym jest jednak stwierdzenie pewnych rzeczy, a czym innym podjęcie decyzji o przerwaniu kadencji ustawowej.
Ale to właśnie pani i inni politycy PO sugerowaliście, że ta kadencja będzie skrócona. Nie udało się. Nie ma pani poczucia porażki?
Nie. Ja jestem człowiekiem umiejącym trzymać język na wodzy i nie wszystko mogę powiedzieć.
Na razie więc Grzegorz Napieralski mówi, że jesteście nieudolni.
Byłabym wstrzemięźliwa na miejscu osób, które tak mówią, bo w jakimś momencie przedmiot, o którym rozmawiają, ujrzy światło dzienne. Mamy w Polsce jakiś dziwny obyczaj recenzowania owoców czyjejś pracy, których nie widzieliśmy.
To rząd stawia nas w takiej sytuacji. Były szumne zapowiedzi kontroli CBA, a teraz nie możemy zobaczyć wyników tej kontroli. To rodzi podejrzenia, że w raporcie po prostu nic konkretnego nie ma.
Żeby nie wiem, co o mnie mówiono, nikt nie spowoduje, że to pokaże. Jestem wytrzymała, nie takim próbom byłam poddawana. Proszę prosić pana premiera, jeśli on to pokaże, to w porządku.
Dlaczego premier nie chce pokazać?
Trudno mi powiedzieć. To był tylko roboczy, pomocniczy materiał dla premiera. Premier dostaje takich mnóstwo.
Sądzi pani, że premier może zmienić decyzje co do Kamińskiego?
Pan premier zapowiedzial, że będą prowadzone dalsze kontrole i ja się mogę ograniczyć tylko do takiego stwierdzenia. Są jeszcze elementy, które muszą być wyjaśnione.
Jakie?
Nie mogę powiedzieć, bo to bardzo poważna sprawa.
Premier był zadowolony z mojej pracy nad raportem kontrolnym w CBA, ale widać uznał, że dowody, które zebrałam, są zbyt słabe, by skrócić ustawową kadencję Mariusza Kamińskiego - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Julia Pitera, minister w kancelarii premiera odpowiedzialna za walkę z korupcją.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama