Michał Karnowski: Jak przyjęła pani wczorajsze słowa Władysława Frasyniuka, który dosadnie zapytał panią w TVN 24: "Co pani robi w tym rządzie, może jest pani jego błaznem"?
JULIA PITERA*: Sposób mówienia świadczy o człowieku, który takie zdania wypowiada. Mnie nie są w stanie urazić słowa pokroju pana Frasyniuka, proszę mi wierzyć. Frasyniuk sam sobie wystawił świadectwo.
Może to jednak jest jakiś sygnał alarmowy, może to świadczy o tym, że pani rola w rządzie - trochę komentatora, trochę ministra - budzi kontrowersje?
Nie, bo nie jestem żadnym komentatorem. Przyjęłam poważne zadania w rządzie, podlegają mi dwa poważne departamenty, zarządziłam szereg kontroli w strukturach państwa. To nie jest mało. I mogę panu długo opowiadać, co wykryłam.
A co pani wykryła?
Sprawa nieprawidłowego zakupu do szkół sprzętu dla dzieci niepełnosprawnych, wniosłam do wojewodów o kontrolę subwencji oświatowych, kończy się sprawa kart kredytowych i jej wynikiem będzie rozporządzenie regulujące tę kwestię. To naprawdę wiele spraw i ciężka praca.
A jednak pada często zarzut, tak też zrozumiałem słowa Frasyniuka, że jest pani mniej urzędnikiem a bardziej "gadaczem" tego rządu.
Nie lubię mówić sama o sobie, ale jestem bardzo pracowitym człowiekiem. Wczoraj siedem godzin bez przerwy siedziałam na dyżurze poselskim i rozmawiałam z ludźmi. A mówić każdy może, co sobie chce.
Może błędem było to pokazanie się w kowbojskim stroju na okładce jednego z tygodników? Może to był sygnał, że pani chce się z mediami bawić, że pani na dużo pozwala?
Niech pan zwróci uwagę na to, ile czasu dziennikarze poświęcili na omawianie tej sprawy. Bardzo dużo! A kompletnie zapomniano o posłach, którzy stale bawią się w teatrze, którzy pokazują się na wybiegach pokazów mody, którzy nagrywają płyty z kolędami. Tego jest tak wiele, a z niewiadomych mi powodów uwagę przykuwa ten mój jeden, jedyny występ w kowbojskim stroju. Naprawdę dziwi mnie to. Byli przecież także posłowie, którzy gotowali.
I tu podzielam pani opinię. Dla mnie rozmowa o polityce jest też rozmową poważną, a nie cyrkiem. Ale jak pani sobie to zainteresowanie tłumaczy?
Nie interesuje mnie to. Życie jest zbyt ciekawe.
Odnalazła się pani w rządzie po tych dwóch miesiącach? To jest to, czego pani szukała?
Oczywiście, bo wreszcie mam możliwość robienia tego, o czym zawsze marzyłam. Wprowadzania rozwiązań, trwałych zmian, nie ograniczajmy ich nazwy do antykorupcyjnych. Te zmiany mają otworzyć państwo, umożliwić pozyskanie prawdziwej wiedzy o nim. Mają pozwolić obywatelowi pozyskanie rzetelnej wiedzy o majątku czy zarobkach urzędnika. I to jest ważne, a nie awantura o to, czy pokaże mój raport czy go nie pokażę.
To tylko działania doraźne czy może pracuje też pani nad jakimiś ustawami?
Do końca lutego przedstawię pakiet ustaw. Zobaczy pan, co się wtedy będzie działo.
Może zbyt łatwo bierze pani na siebie rolę oskarżyciela poprzedniej ekipy? To powoduje reakcję.
Ale jakie oskarżenia? Mówię zawsze tylko o faktach. Karty kredytowe, którymi szastali niektórzy urzędnicy poprzedniego rządu - to przecież fakt. Kontrola, jaką przeprowadziłam, nie miała na celu pogrążanie kogokolwiek. Chodziło o wyłapanie patologicznych mechanizmów, o uniemożliwienie takich działań także członkom obecnej władzy.
Nadużywanie kart to wysoce naganne zjawisko. Ale to też jest zobowiązanie. Czy jeśli za pół roku przyjdę i poproszę o zestawienia wydatków z kart urzędników obecnego rządu - dostanę je?
Oczywiście. Choć wątpię, by możliwe były już jakieś nadużycia. Rozporządzenie, które przygotowuję, uniemożliwi te nadużycia. Ono precyzyjnie reguluje zasady posługiwania się takimi kartami. W tej chwili rozporządzenie jest już na etapie uzgodnień międzyresortowych. Już wkrótce wejdzie w życie.
I nikt już nie kupi perfum na koszt podatnika?
Nie, bo księgowość nie zaakceptuje takiej pozycji. Jak kupi, to będzie musiał zwrócić pieniądze.
Wspomniała pani o raporcie w sprawie CBA. To dość dziwna sprawa – ani nie przekonał premiera do odwołania Mariusza Kamińskiego, ani nie został pokazany opinii publicznej. Nie udało się pani wykonać zadania?
Udało się. To obszerny i wymowny dokument. Ale chcę podkreślić, że czym innym jest decyzja o przerwaniu kadencji, a czym innym oczywiste chyba stwierdzenie, że CBA zaangażowało się w kampanię wyborczą. Pan też się z tym chyba zgadza?
Na pewno Biuro niebezpiecznie blisko zbliżyło się do takiego zarzutu.
Nie, nie. Rzecz polega na tym, że znalazłam trochę więcej, niż można zobaczyć z zewnątrz, niż pan widzi.
To dlaczego nie możemy tego zobaczyć?
Bo to jest materiał roboczy, a tego typu dokumenty rzadko mogą ujrzeć światło dzienne. To własność premiera. Przypominam, że dokument powstał na jego zlecenie.
A teraz pani zgłasza postulat skrócenia kadencji szefa CBA przez zmianę ustawy. To było konsultowane z premierem?
Nie mówiłam o skróceniu kadencji, mówię o innym usytuowaniu szefa CBA, który moim zdaniem powinien podlegać ministrowi sprawiedliwości.
Co automatycznie oznacza przerwanie jego kadencji.
Tak, ale to jest myślenie polityczne, a ja myślę państwowo. Nie mam problemu z panem Kamińskim - w ogóle o nim nie myślę. Moim celem jest, by instytucja CBA przestała wreszcie budzić polityczne emocje.
A naprawdę chce pani, by CBA miało możliwość zgłaszania inicjatywy ustawodawczej?
To niedokładnie o to chodzi. To pewien skrót.
Ale sama pani powiedziała w rozmowie z radiem RMF: "W ustawie o CBA powinien być przepis, że ma ono prawo zgłaszania inicjatywy legislacyjnej w oparciu o np. postępowania, które prowadzi".
Tak, ale tu chodzi o możliwość wyciągania wniosków z kontroli, o zgłaszanie poprawek do ustaw mających wyeliminować patologię, a nie pisanie ustaw na przykład o zdrowiu. To chyba oczywiste.
Jak długo pozostanie pani w rządzie? Niektórzy twierdzą, że niedługo.
Nie lubię takich pytań. Nie kocham tego stanowiska, kocham możliwość zmieniania świata. Jak długo będę mogła to robić w rządzie, będę robiła. Jak trzeba będzie, będę działała jako zwykły poseł. I wszyscy o tym wiedzą, to jest moją siłą.
*Julia Pitera, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, pełnomocnik rządu ds. opracowania programu zapobiegania nieprawidłowościom w instytucjach publicznych