Zła atmosfera wokół CBA wywołała falę plotek o rzekomym eksodusie agentów, którzy bojąc się o swoją przyszłość, mieli w popłochu poszukiwać nowej pracy. Jednak jak twierdzi kierownictwo Agencji, jest odwrotnie. "W ostatnich miesiącach regularnie przyjmujemy nowych funkcjonariuszy" - mówi DZIENNIKOWI dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak. Informuje, że do tej pory nigdy nie zdarzyło się, by "funkcjonariusz służący wcześniej w innych organach ścigania wrócił z CBA na dawne miejsce pracy". Unika jednak odpowiedzi na pytanie, ilu pracowników biura niebędących agentami odeszło z pracy. Frątczak jest zadowolony z szumu medialnego wokół CBA. "Im głośniej o nas w mediach, tym więcej jest chętnych do pracy w tej służbie" - mówi.

Reklama

Jak dowiedział się DZIENNIK, podania o pracę w CBA składają nawet przestępcy, którzy chcą w ten sposób infiltrować tę służbę. "Czasem robią to bezczelnie, bo zgłaszają się takie osoby, które pozostają w zainteresowaniu służb, i to pod kątem popełniania przestępstw korupcyjnych" - ujawnia Frątczak. Opowiada, że zdarzyło się nawet, że osoba podejrzana w jednym z najgłośniejszych śledztw prowadzonych przez CBA zwróciła się do znanego polityka o protegowanie jednego z kandydatów. Polityk nie podjął żadnej próby wsparcia tego człowieka.

Jeszcze w sierpniu ubiegłego roku CBA podawało oficjalnie, że obsadziło dopiero 600 spośród tysiąca stanowisk. Na oficjalnej stronie internetowej biura wciąż widocznym elementem jest odnośnik do działu „nabór do służby”. Stamtąd można pobrać specjalne druki i podania, bo każdy starający się o przyjęcie do CBA już na wstępnym etapie musi zdradzić wiele sekretów ze swojego życiorysu. Wypełnienie aplikacji oznacza przyznanie CBA prawa do weryfikacji podanych informacji. "Ich prawdziwość badamy na rozmaite sposoby, w tym także z użyciem wariografu" - mówi DZIENNIKOWI Frątczak. Procedury w CBA trwają długo. Często zanim kandydat zostanie wnikliwie sprawdzony i otrzyma pracę, mija kilka miesięcy.

Napływ chętnych do CBA nie dziwi krytyków tej służby. "Wszyscy, którzy marzą o zwalczaniu przestępczości, od razu wybiorą CBA, a nie policję - ze względów finansowych" - mówi Katarzyna Piekarska, była posłanka SLD.

Rozczarowani mogą być politycy PO. Jeszcze niedawno przyznawali anonimowo, że liczą na to, że odchodzący agenci będą źródłem informacji i "pokażą prawdę o służbie powołanej do życia przez PiS". Dziś porzucili nadzieję. "Jesteśmy całkowicie odcięci od ich tajemnic, nawet Julia Pitera nie nawiązała żadnych wiarygodnych kontaktów wewnątrz tych służb" - mówi nam członek władz klubu PO. Pitera nie chce komentować tych spekulacji. Uważa jednak, że dopóki nie zakończą się prace sejmowej komisji śledczej badającej naciski na służby specjalne, szef CBA Mariusz Kamiński powinien się wstrzymać z rekrutowaniem nowych pracowników.

Reklama