To było pierwsze od czterech lat spotkanie na tak wysokim szczeblu przedstawicieli Polski i Białorusi. Ale wyjazd Radosława Sikorskiego na spotkanie z białoruskiem ministrem spraw zagranicznych Siarhiejem Martynowem najwyraźniej nie był kosultowany z Kancelarią Prezydenta.

Reklama

Lech Kaczyński do ostatniego dnia nie miał pojęcia, że takie rozmowy się odbędą. Na konferencji po szczycie Grupy Wyszechradziekiej powiedział, że o wyjeździe Sikorskiego dowiedział się "przypadkiem". Jak wyjaśnił, informację taką uzyskał po tym, jak jego kancelaria skontaktowała się z MSZ w sprawie szczytu. Stało się to dzień przed spotkaniem Sikorski-Martynow.

>>>Przeczytaj więcej o stosunkach prezydent - szef polskiej dyplomacji

Tymczasem rozmowy były planowane od co najmniej tygodnia. Zgodę na tę misję Sikorski dostał podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych UE w Awinionie. "Pomysł spotkania z Martynowem popiera komisarz ds. zagranicznych UE Benita Ferrero Valdner" - powiedziała wówczas DZIENNIKOWI jej rzeczniczka, Anja Fiedler.

Sikorski zaproponował białoruskiemu ministrowi spraw zagranicznych Siarhiejowi Martynowowi plan zacieśnienia współpracy z Unią Europejską i wyrwania w ten sposób Białorusinów spod wpływów Kremla. Do spotkania doszło po pierwszych oznakach białoruskiej "odwilży". Chodzi tu o uwolnienie więźniów politycznych, zgodę na wpuszczenie 300 obserwatorów OBWE na wybory, brak uznania niezależności Abchazji i Osetii Południowej oraz szybkie spełnienie warunków dla wprowadzenia małego ruchu granicznego między Polską a Białorusią.