"Wydaje mi się, że szefowie kancelarii, np. Tomasz Arabski, szef Kancelarii Premiera, nie mówią urzędnikom pana prezydenta, jakie są ich kompetencje, tylko wykonują olbrzymią, mrówczą pracę w obsłudze prawnej, organizacyjnej premiera. I takie są zadania szefów kancelarii" - upominał Kownackiego Sikorski.

Reklama

Wszystko zaczęło się od wywiadu Radosława Sikorskiego dla DZIENNIKA. Szef MSZ zapewnił w nim, że na czas poinformował Kancelarię Prezydenta o swoim piątkowym spotkaniu z szefem białoruskiej dyplomacji, choć nie miał takiego obowiązku - bo jego przełożonym jest premier i to on udziela zgody na wyjazdy ministra spraw zagranicznych.

"Królowa brytyjska też jest głową państwa i zwierzchnikiem sił zbrojnych, ale do głowy jej nie przychodzi, żeby minister Miliband ją pytał, gdzie ma jeździć z wizytami zagranicznymi, albo minister obrony, ilu ma mieć żołnierzy" - dodał Sikorski.

W ten sposób "wskazał" miejsce prezydentowi - który jego zdaniem powinien - tak jak brytyjska królowa - zajmować się reprezentowaniem państwa, a nie rządzeniem.

>>>Przeczytaj wywiad Radosława Sikorskiego dla DZIENNIKA

Kownacki określił porównanie Lecha Kaczyńskiego do królowej brytyjskiej jako "bardzo miłe", ale sam wywiad ocenił już inaczej: "To jakaś próba medialnego rozgrywania i wytwarzania konfliktów, których nie ma". Dodał przy tym, że skoro prezydent ma prawo do pełnej informacji o polityce zagranicznej, to "minister spraw zagranicznych ma obowiązek udzielać mu tych informacji i ma to być informacja pełna".

Kownacki powiedział też, że zaproponował Sikorskiemu spotkanie, którego tematem miałyby być relacje na linii prezydent-MSZ.

Reklama

>>>Czy Sikorski zataił swój wyjazd na Białoruś?

"Mam nadzieję, że nie jest on (Kownacki) kolejnym szefem Kancelarii Prezydenta, który czuje się ministrem spraw zagranicznych bis" - krótko skomentował słowa Kownackiego Radosław Sikorski podczas konferencji prasowej w Brukseli, gdzie uczestniczył w spotkaniu ministrów spraw zagranicznych krajów UE.