Zakończył się już miniszczyt nowych i, niestety, biedniejszych krajów Unii Europejskiej, czyli Polski, Czech, Słowacji, Węgier, Bułgarii, Rumunii, Litwy, Łotwy i Estonii. Teraz państwa wspólnoty obradują już w pełnym składzie. Co ustalono na spotkaniu "małej Unii"?

Reklama

>>>Tusk: Niech Kaczyńscy nie przeszkadzają

"Wszyscy, którzy uczestniczyli w tym spotkaniu potwierdzili, że liczą na zachowanie zasady solidarności i przestrzeganie unijnych praw" - powiedział po spotkaniu Donald Tusk.

"Te kraje chciały podkreślić przywiązanie do reguł unijnych. To wolny przepływ towarów, pracowników, kapitału i usług. Liczymy na to, że komisja Europejska nie zgodzi się też na dyskryminację finansową, czyli protekcjonizm w sektorze bankowym. Chodzi o to, żeby pomoc państwa nie była adresowana tylko do spółki matki - siedziby banku - ale także do jego filii. To byłoby sprzeczne z zasadą wolnego przepływu kapitału" - powiedział minister finansów Jacek Rostowski po miniszczycie.

Reklama

W tym wypadku nowe państwa Unii sprzeciwiają się pomysłom i planom Francji, która chce wspomóc swoje firmy i banki, ale ogranicza pomoc tylko do zakładów położonych we Francji.

"Nie możemy pozwolić, by nowa żelazna kurtyna podzieliła Europę na dwie części" - mówi na miniszczycie węgierski premier i zaapelował do Unii o przyznanie krajom Europy Środkowo-Wschodniej od 160 do 190 miliardów euro na walkę z kryzysem. Pieniądze miałyby trafić także do Polski.

Polacy zachowali jednak pewną rezerwę wobec węgierskiej propozycji. Podkreślili, że nie chcą iść krótszą drogą do euro i w związku z tym nie potrzebują planu pomocowego. Zauważyli też, że sytuacja takich krajów jak Polska czy Czechy wcale nie jest taka zła jak Rumunii.

Reklama

>>>Węgry proszą o miliardy. Także dla Polski

Podczas głównej debaty politycy rozmawiają o tym, jak walczyć z kryzysem. Strona polska chce emisji euroobligacji. Tym pomysłem nie są jednak zainteresowane Niemcy.