Nad strategią rządu przed nieformalnym spotkaniem europejskich przywódców pracowało od wielu dni grono współpracowników premiera. Najwięcej do powiedzenia mieli szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz i minister finansów Jacek Rostowski. To oni towarzyszyli Tuskowi w Brukseli. I w dodatku sprzyjało im szczęście.

Reklama

Z czym polska delegacja leciała do Brukseli? Oficjalnie najważniejszym celem było postawienie tamy protekcjonistycznym planom niektórych rządów, zwłaszcza francuskiego. "Chodziło też o wymiar psychologiczny, że cała Europa razem przeciwstawia się kryzysowi" - mówi jeden z prominentnych polityków PO. Mniej oficjalnie niedzielny szczyt miał ugruntować wizerunek premiera Tuska jako lidera regionu.

>>> Opozycja krytycznie o sukcesach premiera na szczycie

Do ostatniej chwili polscy urzędnicy pilnowali najdrobniejszych szczegółów. Nic nie mogło zakłócić sukcesu. Jak dowiedział się DZIENNIK, jeszcze w sobotę wieczorem dzwonili do Brukseli z interwencją. W jakiej sprawie? "W <Wiadomościach> pokazano salę, w której będą toczyć się obrady. Jedna z urzędniczek zauważyła, że coś jest nie tak z obrusem. Był chyba pognieciony. Dzwonili, żeby <poprawić scenografię>" - przyznaje z uśmiechem jeden z członków rządu.

Jednak zanim doszło do szczytu, Tusk miał dwa ważne spotkania. W piątek z kanclerz Angelą Merkel. W niedzielę rano spotkali się szefowie państw Grupy Wyszehradzkiej i krajów bałtyckich. Z inicjatywy Tuska. "Koncepcja, żeby Polska jak najczęściej reprezentowała region, pojawiła się jeszcze przed szczytem klimatycznym w grudniu" - przyznaje jeden ze współpracowników premiera. "Pierwszy raz wyglądało to tak, że zostało powiedziane: Donald, ty tu rządzisz. I wszyscy się z tym zgodzili" - opowiada inny prominentny polityk PO.

Sukcesem polskiej strategii było też kompletne zaskoczenie szefa Komisji Europejskiej. Jose Manuel Barroso był przekonany, że spotkanie zorganizowano, by domagać się pieniędzy od Unii. "Gdy okazało się, że to koalicja przeciw protekcjonizmowi, a więc popierająca komisję, spontanicznie wyszedł na konferencję prasową razem z Tuskiem" - opowiada nasz rozmówca z rządu. A bliski współpracownik Tuska cieszy się. "Efekt był taki, że stali przy jednej mównicy, a Barroso występował na tle polskiej flagi. Trudno o większy sukces" - mówi.

Osiągnięcia premiera w Brukseli docenia nawet Kancelaria Prezydenta. "To jest dobry znak, to ważne deklaracje, ale jak naprawdę jest, pokaże praktyka" - podkreśla jej wiceszef Władysław Stasiak.

Obie strony deklarują, że na pewno już niedługo dojdzie do spotkania, na którym premier opowie Lechowi Kaczyńskiemu dokładnie, co ustalono na szczycie. "Ale nie ma jeszcze terminu" - przyznaje rzecznik rządu Paweł Graś. To samo usłyszeliśmy w Pałacu Prezydenckim.