Do godziny 9.30 wszystko biegło zgodnie z ustalonym scenariuszem. W nocy komisja nadzwyczajna rozpatrzyła poprawki. I zarekomendowała Sejmowi przyjęcie ustawy w wersji zgłoszonej przez SLD: obcięcie połowy środków największym partiom, a mniejszym 11 proc.
>>> Prezydent nie weźmie ubogiego PiS w obronę
Scenariusz rozsypał się jednak przy pierwszym głosowaniu. Piotr Krzywicki z koła Polska XXI zaproponował nagle, by całkiem zlikwidować finansowanie partii z budżetu. Pytał, dlaczego PO nie poparła jego propozycji w komisji. "Zmieniliście zdanie?" - prowokował.
Szef klubu Zbigniew Chlebowski bronił się, że poprawka ma wady prawne. Ale po chwili, ku zaskoczeniu wszystkich, Platforma poparła ją w głosowaniu. Zaskoczenie było tym większe, że za likwidacją finansowania partii zagłosowało też jedenastu ludowców, którzy do tej pory ostro walczyli o utrzymanie dotacji. Wśród nich liderzy: Stanisław Żelichowski i Jarosław Kalinowski.
"Pomyliliśmy się" - tłumaczył ich Eugeniusz Kłopotek, który z większością klubu głosował przeciw. "Tych 11 kolegów siedziało z przodu. Patrzyli na Chlebowskiego, a on ich zmylił" - wyjaśniał.
Wynik głosowania został przyjęty owacją w ławach rządowych. Szef MSZ Radosław Sikorski radośnie grał na nosie posłom PiS. Bo w jednej chwili projekt SLD zakładający ograniczenie finansowania zmienił się w ustawę, która to finansowanie w ogóle likwiduje.
Ale radość PO nie trwała długo. W głosowaniu nad całością projektu nikt się już nie pomylił. SLD i ludowcy zagłosowali przeciw tak radykalnym zmianom. Ustawa została odrzucona, apolitycy PO w kuluarach twierdzili, że to spisek i sabotaż ich koalicjanta.
Klub PO odwołał wyjazd na dni skupienia do Częstochowy, a premier - podróż do Gdańska. Dalszy scenariusz ustalał osobiście i zdecydował, że jeszcze raz zostanie zgłoszony wniosek lewicy.
Do kolejnego głosowania doszło po południu. Tym razem SLD i PSL poparły ustawę i partie utraciły część dotacji. PiS, które głosowało przeciw, już zapowiedziało, że zaskarży ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Nie może tu liczyć na sprzeciw prezydenta, bo jak ustalił DZIENNIK, Lech Kaczyński nie zamierza jej wetować.